yy

yy

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 6























Ragazzi odwracają się plecami do zamkniętych drzwi. Kierują się z powrotem na rynek .Idą do hotelu Milano , żeby ogarnąć się przed obiadem .Myślą nad tym co się wydarzyło. Nie rozmawiają całą drogę do hotelu z sobą , ponieważ są zamyśleni.
Wchodzą do hotelu. Biorą klucze , od pokoju z recepcji. Dopiero w hotelu zaczynają kleić rozmowę.
- -Piero :Gian ,Ignazio możemy pogadać w pokoju? Bo nurtuje mnie jedna rzecz.
-Gian-Jasne, że tak?
-Si .Pewnie ze spojrzenia Gianluci wnioskuje, że jemu też leży coś na sercu podobnie ze mnIE jest więc nie jesteś wyjątkiem Piero.
-Piero-Rewelacja. Po prostu cudnie, że nas coś gryzie. Wjedźmy na górę windą. Sa na 2 piętrze pod pokojem numer 3. Piero otwiera pokój i wchodzą do niego. Gian zamyka drzwi pokoju wchodząc.
Siadają na krawędziach łóżek naprzeciwko siebie. Milczą. Patrzy jeden w drugiemu w oczy.
- Ignazio-Kto zacznie się zwierzać?
Po chwili milczenia rękę podnosi Gianluca.
- To może ja zacznę… Tylko nie wiem jak ubrać to w słowa.
-Ignazio-Ty żebyś nie widział jak użyć słów do opisania uczuć ? Dziwne Gian.
-Piero- To do ciebie Gian niepodobne naprawdę . Z nasze jcałej trójki zwykle Tobie opisanie uczuć emocji przychodzi najłatwiej opisać.
-Gian- Fakt. Ale tym rzem jest inaczej. Naprawde. Wtedy gdy śpiewaliśmy ,,Grandr amore’’ świat się zatrzymał na chwile a w centrum zamiast sole była jedynie dziewczyna w czerwonej sukience. Coś jakaś obca siła mnie ciągnęła w jej kierunku , której nie mogłem się oprzeć. Chodzi mi o Rosse.
-Ignazio -Kurczę blade… Chłopie doskonale opisałeś tylko ,że ja czułem jagbym dostał na święta wielki wór prezentów na widok dziewczyny ubranej na niebiesko.
- Piero- Tak ponownie wychodzi na to , że ja Ignaziorozumiemy się bez słów, Bo wyjął mi z ust to co chciałem powiedzieć. Z tą rożnicą , że ja poczułem jakby piorun trafił w serce moje.
-Gian- Ciekawe… Myślicie o tym co ja ?
Gian spojrzał na nich porozumiewawczo.
-Piero/ Ignazio z lekkim niedowierzeniem - Ty chyba nie myślisz ,że trafiła nas strzała amora.
- Obawiam się ,że tak właśnie jest. Mówiliście chyba mi , że kiedyś to nadejdzie. Ale nie spodziewaliście się , że was też trafi przy okazji.
-Igzazio - No fakt. Nie da się ukryć , że masz słuszność. Chodźmy na dół na obiad bo od tego filozofowania zrobiłem się głodny.
-Piero- A ten tylko o jedzeniu by myślał.
-Gianluca- Si. Zero romantyzmu. Schodźcie. Dogonię was . Muszę się opanować , żeby zejść na dół i nie mieć głupiego uśmiechu na ustach.
-Piero -Ok niech będzie. Na obiad jest lasagne. będziemy czekać na ciebie. Tylko nigdzie się nie włócz. Zejdź jak najszybciej bo pan łakomczuch zje twoją porcję. A raczej nie robienia dzióbków ,,dziób dzióbie’’.
-Ignazio śpiewa-Czy ktoś widział dziób dzióba . Skąd się wziął ten dziób dziób? Może w końcu się uda odpowiedzieć jak z nut.
-Piero odpowiada śpiewająco - Dziób dziób jest z Rosetto z Abruzji. To odpowiedzi jak z nut.
-Gian- Dobrze. Postaram się pośpieszyć . I nie robię dzióbków Piero. Grazje wam obu. Nie chcę was wyganiać ,ale idźcie na obiad. Weźcie mi zamówcie lasagne. Prego.
-Ignazio/Piero-Jasne. Zamówimy. Chodźmy.
Ignazio i Piero wychodzą z pokoju. Gianluca toczy rozmowę z samym sobą .
-,,Czy to jest miłość? Jeśli to miłość to bo Boże Mój mam nadzieje , że szczera i wzajemna. Pamiętam co kiedyś powiedział Oscar Wilde :Mężczyzna zakochuje się tak, jakby spadał ze schodów: to po prostu wypadek. ‘’
-,,Ale jaki to piękny wypadek. Pora iść na obiad. Bo jak znam Ignazio to gotów jest zjeść mi obiad. Kurczę ten uśmiech nie chce zniknąć. Trudno trzeba isć .’’
W tym czasie Ignazio i Piero są w restauracji jedzą lasagne i rozmawiają.
-Ignazio -Ciekawe czy udało mu się zapanować nad sobą. Zakład że tak o 10 euro.
- Piero- Może tak choć wątpię. Zgoda ja zakładam że nie podołał. Ooo …Gian na horyzoncie .
- To dość szybko się opanował. Nie jednak nie opanował uśmiechu . No nie victoria jest twoja .
-Trzeba nauczyć się ze raz na górze raz na dole.
-Masz 10 ero paskudo.
-Grazje.
Gianluca podchodzi do nich i siada przy stoliku.
-O czym dyskusja się toczy?
-Piero- O twą lasagne, którą udało mi się uchronić przed,, Smerfem Łakomczuchem’’
-Gian- W Takim razie gratuluję i dzięki wielkie.
-Proszę.
-Ignazio-Przesadzacie trochę z tym łakomstwem moim naprawdę chłopaki. Dobrze ,że Michele zgodził się na wyjazd do Werony to odpoczniemy ciut.
-Gian/Piero – Si. Chwała mu za to.
- Teraz tylko pozostaje nam wrócić do Bolonii , aby się przepakować.
-Gian mówi w czasie jedzenia lasagne- Mam plan. Teraz po obiedzie zdrzemnijmy się w pokoju i zejdziemy na kolacje o 19. Pójdziemy potem znów do pokoju tam nie wiem jak kto woli pójdzie wcześniej spać lub bo ja wiem poczyta książkę, Bo musimy być wypoczęci do drogi do domu.
- Piero - Okey .Mnie pasuje plan.
- Ignazio- Niech będzie.
Gian kończy jeść lasagne. Idą na górę do pokoju. W pokoju kładą się na łóżkach i drzemią . Jest 18.30. Budzik dzwoni .Chłopaki wstają i idą razem do restauracji na kolację. Na kolację jedzą łososia z sałatką grecką popijając czerwonym winem. Po kolacji wracają do pokoju. W pokoju Ignazio wyjmuje saksofon i ćwiczy grę na nim. Piero włącza muzykę na telefonie i słucha jej na słuchawkach. Gianluca czyta książkę ,, Dzieje Tristana i Izoldy’’ Józef Bedier. Jest 22 chłpaki odkładają przyjemności i zasypiają.
Jest 7 rano. Ragazzi wstają z łóżek , ścielą je najładniej jak umieją . Schodzą do restauracji na śniadanie. Na śniadanie mają kromki z pastą jajeczną, herbatę z cytryną , mokate.
Po śniadaniu idą do pokoju po walizki i zamykają drzwi do pokoju. Idą do recepcji i oddają klucze.
-Pierro- Buongiorno !Dziękujemy bardzo za miły pobyt w waszym hotelu. Mamy nadzieję, że wrócimy do Mediolanu kiedyś. Arrivederci!
-Recepcjonista-Arrivederla!
Chłopaki wychodzą na dwór idą do ferrali. Podchodzą do bagażnika i wrzucają do niego walizki. Tym razem za kierownicą siada Piero, Gianluca obok kierowcy ,Ignazio z tyłu .
-Piero-Wracamy nasza Bolonio!
-Gian-Si!
-Chłopcy włączcie może Radio Italia. Może będzie coś ciekawego do słuchania.
-Gian- Robi się . Zobaczmy gdzie jst ten przycisk do włączenia radia… A jest. Prego. Kurcze ty wies kidy kazać włączyć radio Ignazio akurat leci ,,E piu E penso’’ Andrea Boccelli.
-Bardzo zabawne. Piero jedźmy już .
-Już jedziemy.
Ragazzii jadą szosą podziwiając widoki przez okno auta. Jest 20 gdy dojeżdżają na miejsce. Zapada zmrok.
-Wszyscy trzej na widok domu -Witaj casa!
Piero otwiera drzwi kluczem, Wchodzą do środka.
-Gian-Dom ,słodki dom.
-Ignazio- Nie wiem jak wy ale idę się tylko umyć i idę spać. Bo rano trzeba wcześnie wstać i koniom wody dać.
-Piero- Co ci Ignazio.? Koni nie posiadamy. Oile wiem.
-O tóż mamy konie Piero tylko że są w stajni w mieście –citta. Dałem je parę dni wcześniej przed wyjazdem do Mediolanu.
-Piero- Acha. To mamy konie. Brak jedynie zbroi i mieczy nam , żeby grać rycerzy. A tak swoją drogą. Jak je nazwałeś?
- Zwą się : Walter, Alex, Spy, Flica i Otello.
-Ciekawe czy umiesz jeździć konno.
-Umiem. Idę się myć i spać. Wam radzę podobnie.
-Gian- Pójdziemy za twą rada. Dobrze ze są tu 3 łazienki.
-Piero- Racja Gianluca. Dobra myć się raz i do łóżek.
Chłopaki idą do łazienek się ogarnąć. Potem zasypiają w łóżkach.

Zostawcie komentarze w miejscu komentzrzy. Bardzo was proszę, bo dla was to 5 min  i drobnostka ,a dla mnie chęć do dalszego pisania.




Mediolan

Brak komentarzy: