yy

yy

czwartek, 13 października 2016

Przeprosiny















Drodzy czytelnicy wybaczcie mi ale na razie z braku weny musicie uzbroić się w cierpliwość na nowy rozdział bo stanęłam punkcie i nie wiem jak z niego wyjść. więc na razie zawieszam działalność dopóki nie powstanie następny rozdział.  A poza tym mam mature. Błagam o wybaczenie, że dopiero teraz podjęłam tę decyzję a nie wcześniej. :(

Rozdział 9 cz. II Sny




Piero śnił. Był na torze wyścigowym Formuły 1.Konkretnie pędził ponad 200 km/h w czerwonym aucie. Minął właśnie kolejne okrążenie gdy czarne auto go wyprzedzało. Nacisnął pedał gazu. Przyśpieszył bo było to ostatnie okrążenie. Reszta przeciwników została w tyle tylko został ten czarny wóz. Ostatnie 10 m. Czarny samochód próbuje uderzyć w czerwony samochód Piero. Piero wymija czarny samochód slalomem. Mija metę i sen ulega zmianie...
... Piero znalazł się w parku. Na środku ścieżki stała ona- Notte. Patrzyła się na wiewiórki skaczące po drzewie.
-Piero-Ciao la mia stella e la mia luna (Czesc moja gwiazdo i moj ksiezycu.)
-Notte-Dio mio!(Rany boskie!)Przestraszyłeś mnie?!
-Piero z łobuzerskim uśmiechem rzecze-Wielu ludzi mówi mi ze podobieństwo jest olbrzymie.
-Nie żartuj sobie tak. Z Boga nie wolno kpić.
-Cerco.(Oczywiście.)Scuzami,prego.(Wybacz mi,proszę.)
-Bene.(Dobrze.)W sumie masz bardzo ciekawy garnitur w nutki i gdyby je właściwie odczytać to by powstała by partytura ,, 4ry pory roku’’ Vivaldiego lub ,,La lucevan le stelle’’Pucciniego albo ,,List dla Elizy’’ Beethovena.
-Kurczę no ładnie sie ubrałem na spacer po parku choć przed chwila bylem odziany w kombinezon kierowcy Formuly 1.
-Jej, nieźle aczkolwiek myślę, ze w tym ci lepiej. Dodaje, ze jest jak klawiatura fortepianu czyli biało-czarny.
-Bardzo śmieszne. Może przejdźmy się.
-Ok.
Ida sobie po ścieżce.
Przez głowę Piero biegną takie myśli:
-Już prawie zapomniałem jak to jest oddychać pełna piersią. Bez kamer, fleszy, paparazzich, pokazać prawdziwego siebie. Mój Boże ja przy niej mogę oderwać maskę, którą mam dla dziennikarzy, prasy, telewizji, przy Gianluce i Ignazio oraz rodzicach mimo, ze przy chłopakach jestem bardziej sobą niż przy innych. Ale przy chłopakach gram starszego brata to też maska, ale tylko przy niej zdejmuję maskę. Czemu przy niej mogę być sobą? Przy innych jestem jak tatulowa ,,Lalka’’ Bolesława Prusa. Tak, tak wielka sława to żart, książę błazna jest wart...
Notte wyrywa go z rozmyślań, mówiąc:
-O sokół na niebie.
-Faktycznie.
Niespodziewanie znaleźli się pod pergolą czerwonych róż.
-Piero pyta się nieśmiało- Notte zatańczysz?
-Notte się pyta go - Niby jak bez muzyki?
-Znajdzie się na to rada. Przecież jestem muzykiem. Umiem nucić. Nie daj sie błagać na kolanach.
Notte skina głowę na zgodę.
-A co zatańczymy?
-Walca.
Piero obejmuje ja 1ną ręka w tali a 2gą kładzie na jej ramieniu. Zaczynają tańczyć. W którymś momencie wirowania zrządzeniem losu czy tez czarowi chwili ich usta spotykają się. Gdy się oderwali od siebie, zaskoczeni, zapatrzeni w rytm swoich serc gdy w ich otoczenie wdarł się glos kukułki. Sen począł się rozpływać.
- Do zobaczenia moja mila.
-Addio amore.
-Cholerny budzik ,ze też musiał zabrzmieć w takiej chwili!?-pomyślał Piero.

Ignazio śnił na jawie jak to Ignazio. Śniło mu się, że jest wojownikiem ninja i że jest na tajnej misji. Twierdza jest pełna wartowników a on bidulek musi zdobyć szkatułkę z masy perłowej z wizerunkiem złotego smoka. Która zgodnie ze starym przekazem miała pomóc posiadaczowi w jakiś tylko sobie w znany sposób gdy ten był w potrzebie. Ale na litość boską nie myślcie tylko, ze to Złota lampa Alladyna. Szkatułkę nie zamieszkuje dżin spełniający trzy życzenia. A Lampy mógł użyć każdy człek ale szkatułki mógł użyć tylko człowiek o czystym sercu ,dobry szlachetny, roztropny, mądry, gotów do poświęcenia i… mający duże poczucie humoru plus dystans do siebie i do otaczającego go świata gdyż gdyby szkatułka wpadłaby w nie powołane przyczyniła by się do zguby ewentualnego posiadacza w niewiadomym skutkiem.
Ignazio wspina się po ścianie twierdzy używając wnęk w ścianie. Pomału zbliża się ku końcowi wspinaczki na wieżę . Jest już na podłodze wieży. Usłyszał jakiś rumor.
-Ignazio-Diabli nadali. Cholerni wartownicy, że też musieli wyleźć teraz.
Za przeciwległej ściany budynku faktycznie idzie pięciu strażników.
-Dobra biegusiem do wejścia i postarać się znaleźć w komnacie gdzie jest szkatuła. Ignazio szybko przebiega pod nosem strażników i już jest przy otwartych wrotach. W
Chodzi do środka i widzi … olbrzymią liczbę schodów.
- No nie schody tylko nie one… Mamo czemu musiałaś wygadać schody . Litości. Dobra szybko trzeba po nich wejść i tyle.
Ignazio wchodzi po nich na piętro i widzi drzwi do pokoju szkatuły. Robi krok do przodu i płyty podłogi odrywają się od siebie. I poruszają się do góry w dół wszerz i wzdłuż.
-Co to ma być.. Gwiezdne wojny czy co?! Ja Mocy przyciągania płytek nie mam. Dobra chybqa trza skakać by się dostać do wejścia do pokoju.
Leci jedna płytka i skacze na nią na drugą i tak dalej. W pewnym momencie ślizga się na jednej i się osuwa z niej. Z spod spodu wychodzą barierki, chwyta się ich i wczołguje na płytkę. Już jeden skok zrobić i jest na miejscu. Skacze. Już jest na stałym gruncie przy drzwiach i okazuje się, że drzwi są zamknięte. Na szczęście Ignazio umie używać wytrychów i otwiera drzwi. Wchodzi do izby. Idzie do szafy znajduje tajną skrytkę i zna kod. Kod skrytki ma brzmi: memento cuore. Skrytka się otwiera i pokazuje się szkatułka.
-Nareszcie. Pora wracać. Co jest, czemu czuje strach w sercu mym?
Ale najwyraźniej Morfeusz ma inne plany wobec Ignazio bo przenosi gdzie gdzieś indziej.
Przenosi go Na plac zamku .
-No nie jak znowu mam się wspinać to chyba zaraz bendę chudy jak patyk.
Ignazio słyszy rżenie konia i jakby ryczenie jakiegoś dużego gada. I faktycznie w jego kierunku kłusuje śnieżnobiały koń. A na ubraniach Igny pojawia się złota zbroja i tarcza w dłoni ozdobiona złotymi liliami oplatające serce oraz miecz przytroczony do pochwy. Koń staje przed nim i strzyże uszami. Igna go dosiada i jadą tylko koniowi w znanym kierunku. A koń kieruje się na wieżę.
Gadzina pojawia się na horyzoncie.
-Ekstra jestem rycerzem w lśniącej zbroi. Ciekawe kto jest zamknięty w wieży? Holender to smok. Wielki straszny smok.
Smok zatrzymuje się na środku nieba.
-Pędzimy na sajgonki ze smoczusia.
Igna pędzi na smoka.
Smok wzbija się wyżej na niebie i robi zwrot pikując jak jastrząb w kierunku ziemi. Otwiera paszczę i wybuchają płomienie. Rycerz zasłania się tarczą w złote lilie oplatające serce. Płomienie go nie dosięgają. Smok odlatuje by ponowić atak. Smok wraca. Rycerz atakuje smoka w sposób niekonwencjonalny bo nie mieczem przytroczonym do pasa a muzyką płynącą z jego ust i serca.
-No spiewamy ,,We are the chempions’’z ,,Kurczaka małego’’
Smok odlatuje na dobre. Drzwi w wieży się pojawiają. Wychodzi Natale z wieży i pędzi jak głupia na spotkanie swemu wybawcy po schodach. Igna głos kroków odwraca się i zdejmuje hełm i zsiada z konia. Wiatr rozwieją mu włosy. Kim okazuje się dama w tarapatach.
-Natale?!
Natale wpada w objęcia Ignie.
- Ciao Ignazio!
Ciao gwiazdo moja.( Ciao mia stella.)
-Jak ty tu trafiłeś?
- Och… Za twoją tęsknotą i strachem podążyłem. To ty mnie tu wezwałaś, więc jestem.
-Acha. Gdzie do diaska podziały się moje maniery …Dziękuje za uratowanie mi życia.
- Bardzo cię proszę. Ratować takie damy opresji to dla mnie czysta przyjemność. I pięknie wyglądasz w tej zielonej sukni. Wyglądasz jak księżniczka.
-Kurczę. nie mam jedwabnej chusteczki by ci dać w podzięce zgodnie z tradycją.
- Nic nie szkodzi. Ważne ,że jesteś. Dla nagrodą wystarczającą jesteś ty. Bo cię kocham.
- Co takiego powiedziałeś… że mnie …
- Kocham cię Natale Vento. Czy to takie straszne, że taki wielkolud kocha taką dziewczynę.
- O Mamo !? Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć ! to sen nic więcej. Jakże bym chciała by był prawdziwy.
- Owszem to sen ale za pomocą niewytłumaczalnej magii zdołałem znaleźć się w twoim śnie i ci to wyznać bo nie wiem czy zdołałbym to zrobić w realu. Wiedz, że zawsze przy tobie jestem w śnie czy w rzeczywistości, w smutku i szczęściu. Wystarczy że pomyślisz o mnie i się pojawię.
-Tak się składa Ignazio Boschetto, ze też cię kocham.
-O żesz ty …
- Nie sądzę bym ci zdołała wyznać w realu bo jestem zbyt cicha by takie rzeczy mówić na głos.
- Ojej uszczypnij mnie proszę albo nie pocałuj .
-No wiesz już myślałem że nigdy nie poprosisz.
Ignazio podnosi ją w ramieniem do góry a drugim bierze jej twarz delikatnie w dłoń i pochyla się i powoli zbliża się do jej ust. I Gdy ich usta spotykają się gwiazdy nagle się pojawiają i migoczą jaśniej jak dla nikogo bardzie na ziemi.

Gianluca śnił smacznie. Chcecie widzieć czemu smacznie?
Właśnie zjadł Nuttelowego potwora mającego 2 metry wzrostu. I czyż taki sen nie może być pożywny i wyśmienity?
To ja może zacznę od początku a nie od środka. No dobra ustaliliśmy już, że Gianluca śnił ale zanim przybyła potwór śniło mu się, że jest na swoim koncercie i że ktoś pomylił się i zamiast puścić mu muzykę ,,La Danza’’ Rossinigo dał muzykę metalową. Czego kompletnie nie słucha i chyba prędzej by gardło zdarł sobie. No cóż trzeba improwizować. Ignazio i Piero się patrzą na niego jak na barana bo zachodzą w głowę jak ma zamiar się ratować. Bo dobrze widzą że improwizacja nie jest domeną Gianluci tylko profesjonalizm. Gian zaczyna śpiewać ,,La danza’’ na bardziej muzykę rocken’drorową i pogranicze opery niż metalową ale lepsze to niż nic. Na szczęście tłum fanek jest zachwyconych bo oszołomił je swoim podobieństwem do Elvisa Presleya. Występ dobiega końca. Chłopaczyna schodzi ze sceny. Podchodzi do chłopaków ciężkim krokiem . Ignazio i Piero spoglądają na niego z dużym oszołomieniem ,nie dowierzeniem i szacunkiem. Klepią go po plecach.
-Chłopaki mówią zgodnym chórem- To było najbardziej obłędne wykonanie piosenki do tej pory u ciebie. I dużą masz odwagę, że nie straciłeś głowy tylko zrobiłeś to tak jak czułeś i co miałeś zrobić wykonałeś. –w tym momencie psują efekt – Szkoda że nie miałeś tego łobuzerskiego spojrzenia co zwykle wtedy było by super.
-Dzięki ale może byście sami spróbowali co?
-Nie dzięki.
-Pora wracać do domu.
-Mam nadzieje, że nic podobnego mi się nie wydarzy.
Wtem zmina scenariusza i Gianluca staje w oko w oko z potworem. Gdy potwór go dotyka Gianluca i się cofa Gian odruchowo sprawdza miejsce dotknięte. Zbiera na palec maź i wsadza do ust. Tą mazią jest Nutella.
-Nutella pycha! Takiego potwora to się nie boję!
I Gian zaczął gonić potwora dopóki nie zagonił go do olbrzymiego słoika. A jak go zagonił w słoikowy róg to zaczął go zjadać.
I tak się kończy bajka go Nuttelowym potworze.
https://www.youtube.com/watch?v=NohCfUB4-Z8
























poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 9 cz.I Sny


Rossa śni że znajduje się na polanie. Szum rzeki, drzew, ptaków śpiew. Czuć zapach kwitnących kwiatów. Siedzi na kocu, na trawie w cieniu drzew. Zasłuchana w świergot ptaków nie słyszy kroków. Za jej plecami dochodzi powitanie i pytanie po włosku i hiszpańsku:
-Cześć piękna dziewczyno. (Ciao bella ragazza. Hola guapa chica.) Mogę się przyłączyć? ( Posso parte cipare? Te puede acopar?)
Rossa odwraca się w tamtą stronę i widzi kruczoczarną czuprynę i piwne oczy w odcieniu mlecznej czekolady i nieśmiały uśmiech.
-Ciao Gianluca! … Eee… To znaczy usiądź proszę. ( Si prego di sidersi. Estas sentando por favor.)
-mówi Gianluca- Dziękuję bardzo. ( Molto grazie. Muchas gracias.)- po czym dodaje z łobuzerskim błyskiem w oczach- Ślicznie wyglądasz w tej z tej piżamie z Bambim.
-Rossa cała się rumieni- Co takiego ?! No ładne kwiatki ! Piżama z Babim na spotkaniu z tobą.
-Gianluca patrzy jej w oczy i mówi uwodzicielskim barytonem- Nic nie szkodzi. Jesteś taka urocza kiedy się rumienisz. Wyglądasz wtedy jak dojrzała wiśnia, taka błyszcząca i soczysta, że chciałoby się ją zjeść. Naprawdę śliczna jesteś.
-Rossa roześmiana mówi- Skoro już takie głupstwa gadasz to może zjedzmy te owoce. Co?
- Wcale nie gadam głupstw. Dobrze nazbierajmy trochę tych czereśni z drzew. Weźmy ten koszyk i wrzucajmy do niego owoce.
Idą w kierunku drzew. Stoją pod czereśnią. zrywają owoce i wrzucają do koszyka. W pewnym momencie Rossa traci równowagę i Gianluca jakimś cudem zdąża ją złapać w porę. Rossa nie chcący go przewraca na ziemię. Turlają i śmieją się. Gdy się w końcu zatrzymują są dobre 2 metry od drzew. Gianluca leży na trawie a Rossa na nim. Słońce zajaśniało, ptaki zamilkły, wiatr ucichł. Rossa ma twarz parę centymetrów od twarzy Gianluci. Gian dostrzegając wysunięty kosmyk włosów opadający na twarz Rossy, niby od niechcenia chowa go za jej ucho i wraca dłonią do jej policzka. Leciutko podnosi się na łokciu i zbliża do twarzy Rossy. Widzi w jej oczach nie me zrozumienie i niedowierzenie. Jest parę mm od jej ust. I gdy w końcu ich usta się spotykają świat staje w miejscu.
Natale śni. Ciemność. Zimno. Kamień. Czuć kamienną ścianę.
-Jestem w wieży. ( Io sono in nellla torre. Yo en nella torre.) Słyszę ryk.
Podchodzę do małego okna. Widzę przez okno smoka.( Io so con la finestra un drago. Yoveo por la ventana un dragon.)
Lata na skrzydłach wokół wieży . Ma muskularne łapy, wielki łeb, jest w ogóle olbrzymi. Jest pomarańczowy jak płomień ognia. Wtem zatrzymuje się. Utkwił wzrok w pewnym punkcie na środku placu. Coś tam lśni i się porusza. Dostrzegam jeźdźca odzianego w złotą zbroję na śnieżnobiałym rumaku. Pędzącego do smoka. Smok wzbija się wyżej na niebie i robi zwrot pikując jak jastrząb w kierunku ziemi. Otwiera paszczę i wybuchają płomienie. Rycerz zasłania się tarczą w złote lilie oplatające serce. Płomienie go nie dosięgają. Smok odlatuje by ponowić atak. Smok wraca Rycerz atakuje smoka w sposób niekonwencjonalny bo nie mieczem przytroczonym do pasa a muzyką płynącą z jego ust i serca. Rycerz śpiewa ,,We are the champions’’ z bajki ,,Kurczak mały’’.
-Chwila momen… Znam ten głos… To niemożliwe by był to…
Smok odlatuje na dobre. Drzwi w wieży się pojawiają, a ja mogę wyjść z mojej samotni. Wychodzę z wieży i pędzę jak głupia na spotkanie memu wybawcy po schodach. Ten na głos kroków odwraca się i zdejmuje hełm i zsiada z konia. Wiatr rozwieją mu włosy. Kto okazuje się być mym rycerzem na białym koniu? I kogo widzę…
- Ciao Ignazio!
Wpadam w jego objęcia.
- Ciao gwiazdo moja.( Ciao mia stella.)
-Jak ty tu trafiłeś?
- Och… Za twoją tęsknotą i strachem podążyłem. To ty mnie tu wezwałaś, więc jestem.
-Acha. Gdzie do diaska podziały się moje maniery …Dziękuje za uratowanie mi życia.
- Bardzo cię proszę. Ratować takie damy opresji to dla mnie czysta przyjemność. I pięknie wyglądz w tej zielonej sukni. Wyglądasz jak księżniczka.
-Kurczę. nie mam jedwabnej chusteczki by ci dać w podzięce zgodnie z tradycją.
- Nic nie szkodzi. Ważne ,że jesteś. Dla nagrodą wystarczającą jesteś ty. Bo cię kocham.
- Co takiego powiedziałeś… że mnie …
- Kocham cię Natale Vento. Czy to takie straszne, że taki wielkolud kocha taką dziewczynę.
- O Mamo !? Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć ! to sen nic więcej. Jakże bym chcicała by był prawdziwy.
- Owszem to sen ale za pomocą niewytłumaczalnej magii zdołałem znaleźć się w twoim śnie i ci to wyznać bo nie wiem czy zdołałbym to zrobić w realu. Wiedz, że zawsze przy tobie jestem w śnie czy w rzeczywistości, w smutku i szczęściu. Wystarczy że pomyślisz o mnie i się pojawię.
- Ojej uszczypnij mnie proszę albo nie pocałuj .
-No wiesz już myślałem że nigdy nie poprosisz.
Ignazio bierze ją w ramieniem do góry a drugim bierze jej twarz delikatnie w dłoń i pochyla się i powoli zbliża się do jej ust. I Gdy ich usta spotykają się gwiazdy nagle się pojawiają i migoczą jaśniej jak dla nikogo bardzie na ziemi.

Notte nie potrafiła zasnąć i przewracała się z boku na bok. Jednak kiedy w końcu zapadła w głęboki sen, przyśnił jej się Piero. Szli obok siebie, w ciepły wieczór i nagle Piero wyciągnął do niej swoją dłoń, którą chwyciła i opletli swoje palce jakby byli przyjaciółmi-przynajmniej tak jej się wydawało, gdy wstała rano. Nie rozmawiali ze sobą i szli nawet nie wiedząc dokąd, ale przy nim czuła się bezpiecznie i wiedziała, że nie grozi jej przy nim żadne nie bezpieczeństwo. kątem oka widziała jego twarz, z której nie mogła nic wyczytać. Czy myślał w tej chwili o niej, o nich???Piero był tajemniczy. Wtedy zadzwonił budzik i cały czar snu prysnął jak bańka mydlana.





Ten rozdział dedykuję Nadii Barone która pomogła mi ze snem Notte. Dedykuję też go Hanie Machejek, która wykonałą mema Ignazio rycerza.Dzięki wam pomoc. Jak podobał się rozdział? Szczególnie mówię tu do każdej z was dziewczyny która kocha każdego z tych trzech panów. Następny nie wiem kiedy będzie bo nawet nie jest napisany. Wybaczcie mi. 




Na koniec buziaki od chłopaków.






















środa, 17 lutego 2016

Rozdział 8


…W tym czasie w casa sióstr Vento gdy Rossa myśli nad pracą domową z włoskiego. Natale myje naczynia po obiedzie.
-Notte uderza się dłonią w czoło: Rany! Jak mogłam zapomnieć ze jest wrzesień i, że Rossa ma szkołę?! Ja się pytam się jak ?!
-Natale: Notte uspokój się. Proszę cię bardzo. Miałaś prawo zapomnieć, naprawdę. Dzisiejszy dzień to dzień pełen wrażeń. Najpierw Koncert Il Volo, potem chłopaki nas odprowadzili pod sam dom, jeszcze później wieści o Francesce. I dodaj sobie fakt, że zaprosili nas na fb i dalin swój adres zamieszkania.
- Notte: Może masz rację Natale. Idę pograć na pianinie.
-Natale: Ok. A co zagrasz?
-Notte: Chyba ,,Adagio’’
-Natale: Fajnie. Ja już kończę zmywać naczynia. Więc pójdę do pokoju i się spakuję choć mamy dopiero 14 września.
-Notte: Ok. To idę grać.
Notte wychodzi z kuchni i kieruje się na schody (donna) pierwsze piętro .Wchodzi po ich kamiennych stopniach. Schody są kręcone. Mają 36 stopni. Wic chwile schodzi zanim wejdzie do góry. Notte jest już na górze. Jest rozwidlenie. Notte kieruje sięna lewo od schodów.
Idzie do pokoju zwanego salą muzyczną, ponieważ stoi tam wiele instrumentów. Dziewczyna podchodzi do ostatnich drzwi na końcu holu. Trzeba pamiętać, że drzwi są dębowe ze srebrną obracającą się gałką. Ragazza przekrecca gałke i wchodzi do pokoju. Kieruje się od razu do pianina i zaczyna grać :,,Adagio’’ ,, Cztery pory roku’’ Vivaldiego,,Tocata’’ Johanna Sebastiana Bacha.
-Notte:Dobra wystarczy tego jest 16. 30 pora spakować rzeczy do wyjazdu. Idzie do pokoju który jest umeblowany w meble koloru księżyca i jego kształcie. Zajrzyjmy do szuflad i szaf czy coś mam na wesele i ślub Francesci. Karmelowa suknia zbyt luźna , szafirowa zbyt wyzywająca, Złota jak najbardziej. Skromna i na tyle z małym dekoltem żeby nie wzbudzać jakiś akcji i zainteresowania. Szczoteczka , kosmetyki , piżama z myszką miki lądują w czarnej torbie z Adidasa. Jeszcze jakieś ubranie na zmianę. Bluzka biała, czerwone spodnie. Szpilki koloru złotego.Gotowe.
W tym czasie gdy Notte poszła grać Natale wyciera blaty.
-No prawie koniec … Tylko niech ta kropka brudu zniknie i… Już. Teraz pójdę pograć do pokoju i porysuję sobie. Jeszcze nie wiem co ale coś porysuję.
Natale: Wychodzi z kuchni i idzie na schody. Wchodzi po nich i kieruje się w przeciwnym kierunku niż sala muzyczna.
-,,Jak to dobrze mieć w pokoju swój instrument oprócz w sali muzycznej. ‘’
Wchodzi do zielono- czerwonego pokoju umeblowanego w meble w kształcie gwiazd z balkonem na wyjście ze schodami do ogrodu i na jego widok. Przez ten balkon jej ściana przypomina scenę z ,,Romea i Julii’’ jedynie nocą brak Romea. Wtedy to było by jak w Romeo i Julii.
-Zajrzyjmy do s szafy. Wiśniowa jak najbardziej. Do tego spodnie niebieskie i żółta bluzka, piżama z Smerfetką, szczoteczka do zębów , kosmetyczka z kosmetykami. Jeszcze szpilki czerwone plus buty na obcasie kolory zielonego. I już zrobione. Gotowa. Pora porysować. Zajrzyjmy do katalogu zdjęć pragnących być narysowanymi… O zdjęcie Giacomo Puccinniego chce być narysowane. No to dobrze. Rysuję już. Rysuj, rysuj wesoły domisiu…
Rossa wraca do domu i otwiera drzwi. Wchodzi do środka. Kieruje się na chody do góry. Wchodzi po nich na piętro. Idzie korytarzem do swego królestwa. Otwiera drzwi pokoju i zapala światło. Zamyka drzwi. Podchodzi do regału z książkami i sięga po ,, Upiora Opery’’ autorstwa Gastona Leroux. Siada w swoim ulubionym fotelu w kształcie róży o barwie czarnej i zaczyna czytać.
Nagle słyszy za oknem muzykę i śpiew. Postanawia zobaczyć kto to występuje pod jej oknem. Śpiewa Marcus Algieri ,który gra na gitarze i śpiewa ,, Musica Proibita’’. Marcus Algieri to 20letni chłopak ze szkoły do której chodzi Rossa . Kapitan ( gwiazda)drużyny piłki nożnej i kapeli szkolnej. Ma blond włosy, niebieskie oczy , 190 cm wzrostu , atletyczną budowę ciała. Uśmiech Apollinna. Głos jak Andrea Bocelli. Innymi słowy obiekt pożądania płci pięknej w szkole. Ale od pewnego czasu jest zaineresowany Rossą.
-Rossa układa w głowie zdanie o treści: No pięknie jeszcze tego tutaj błazna mi brakowało na głowie. Rosa otwiera okno. Marcus przestaje grać i śpiewać na jej widok.
- Algieri nie mam zamiary oddać ci swego serca! Ile razy mam mówić ?! Wynoś się zanim powiem Sancho Pansie by wywalił cię ze szkoły.
-Marcus: Rossa weź. Dziś list ci napisałem, lato zbliża się więc chciałem powtórzyć Tobie jeszcze raz : Zawsze z tobą chciałbym być! Tylko we dwoje! Zawsze z tobą chciałbym być! Kochaj mnie za to! Zawsze z tobą chciałbym być!
-Rossa: O! Mio Dio! Pieta’! Litości! Z choinki żeś się urwał?! To już jest bezczelność i nachodzenie. Spadaj na drzewo ! Bo rzucę cymś w ciebie?!
I zrzuca mu na głowę doniczkę z kaktusem na głowę. Ale fata chciały, że doniczka spadła na chodnik a nie na głowę truciciela głowy.
-Rossa pójdę tylko dlatego że tak pięknie prosisz. A dla mnie każde twe słowo to rozkaz. Zobaczymy się jutro w szkole.
-Ty chyba sobie żarty stroisz ze mnie?!
Marcus idzie do domu swego. Rossa zamyka okno. Rossa zaciska dłonie w pięści.
-Musze , musze zaśpiewać piosenkę z bajki ,,Herkures’’ pt,, Ani słowa’’.
Zaczyna śpiewać:
Ofiarę złóżcie
z głupiej kozy
co sama sobie winna jest.
Myślałam: jakoś się ułoży,
lecz miedzy mity
to muszę włożyć


Kogo chcesz czarować,
skoro serce masz
na wierzchu
Już straciłaś głowę,
dostrzegamy to
bez przeszkód
Nie wstydź się-To piękne
poczuć nagle mięte
i mieć w głowie pstro
Co to, to nie
Ani słowa- a sio!
Co z tego
każdy się dowie, o, o!
Nie powiem
że pokochałabym go
To jakiś banał,
Co jakiś czas parę
lat przybywa
a serce coraz głupsze,
mój rozum krzyczy
weź się w karby
lecz serce głuche
gdy się uprze
Wzbraniasz się
nieszczerze
uczuć nie potrafisz
wyznać
nas tym nie nabierzesz
co dopiero zaś mężczyznę!
Popatrz prawdzie w oczy on cię zauroczył
kochasz go, go, go i już


Co to. to nie
ani słowa, sio!
Ty wiesz
-on też
kocha cię
-kochasz go
Na pewno nie
powiem że
kocham go




Poczekaj, stań
bez dwóch zdań
kochasz go
Co to, to nie
Ani słowa- a sio!
Ani słowa- nie!
Nie powiem
że pokochałam
Już dosyć hec
to nie grzech
-kochać go!


Cichutko więc
powiem że
kocham go
Gdy jest pod koniec ostatniej zwrotki kładzie się na łóżku , przykrywa się kocem i widzi przed oczami piękne kolory mlecznej czekolady i słyszy w głowie aksamitny baryton mówiący : kocham cię. Z tą wizją zasypia.
W tym czasie jak Rossa dyskutuje z Marcusem Natale i Notte wychodzą z pokoi zaciekawione hałase. Zatrzymują się na korytarzu naprzeciwko siebie. Posyłając porozumiewawcze spojrzenie.
-Notte: Czyżby w końcu Rossa miała adoratora?
- Natale: najwyraźniej tak. Na dodatek upierdliwego i mało inteligentnego. Biedactwo tacy są najgorsi. Jakoś sobie poradzi. Ciekawe jak to rozegra?
- Wróćmy do siebie, żeby nie nabrała podejrzeń , że my wiemy.Chyba rozumiem czemu nic nie mówiła nam o nim. Dobrej nocy Natale. Buonanotte Natale.
- Buonanotte Notte.
Dziewczyny wracają do swoich pokoi. Kładą się na łóżkach i choć nie wiedzą o tym, że do snu wybrały tą samą piosenkę.. Tą piosenką jest mianowicie,, Beatiful that way’’ . Zasypiają w jej taktach.
 
ozdział 8 dedykujęTobie: Paulino Banchewicz za to, że jesteś moim promyczkiem oświetlającym mi drogę, żebym się nie zgubiła w życiu i w opowiadaniu. Magdzie Nalewajek za to, że doradza mi nadal z opowiadaniem. Nadii Barone za dobre słowo dotyczące opowiadania . Mimo, że uważam że to opowiadanie jest bazgrołem .