yy

yy

sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 1










Bolonia



-,,Boże mój dopomóż mi znaleźć mi ukochaną abym był jej wart .O nic więcej nie proszę- myślał . Pora wracać do domu’’.- Gian
-Wróciłem.- Gian
-Właśnie mieliśmy Cię iść szukać z Piero.-Ignazio
-Nie był cię dwie godziny. Zaczęliśmy się martwić -Piero
-Nie potrzebnie. Musiałem przemyśleć parerzeczy.- Gianluca
-Dobrze .I co przemyślałeś ? –Ignazio
-Doszedłem do wniosku , że będzie co ma być. - Gian
-Słuszna postawa Gian. Słuchaj : idź się kładź bo za dwa dni rano mamy koncert w Mediolanie. Mam nadzieję , że nie zapomniałeś i , że się spakowałeś.-Piero
- Tak pamiętam o Mediolanie. Moja walizka jest czerwona. Juto pobudka 6.00 , na dole na śniadaniu mamy być naj później o 6.20, po nim wyjeżdżamy do miasta Leonarda da Vinci.
-Cieszę się , że pamiętasz. A ty Ignazio?
- Tez pamiętam. Moja walizka jest zielona.- Ignazio
- Raduję się , że pamiętacie. A moja biała.- Piero-Chodźmy i się połóżmy.
-Zgoda- Ignazio i Gian zgodnym chórem .
Wspinają się po schodach na piętro. Ignazio i Piero idą do pokoju wspólnego. Gian z kolei do swojego pokoju.
We wspólnym swoim pokoju Piero i Ignazio rozmawiają i Gianluce. Leżąc już w łóżkach.
-Giana nie było bardzo długo Piero. Jestem ciekaw o czym tak myślał.
- Fakt Giana trochę nie było, ale chyba wiem o czym filozofował.
- Naprawdę ?
- Tak. Powiedzieliśmy mu, że na pewno znajdzie kiedyś swą ukochaną.
- Jesteś pewien , że nad tym myślał.
- Tak. Jestem pewny.
-Gdyby tylko wiedział , że may identyczną sytuacje …
- Tak Ignazio. Wystarczy rozmowy na ten temat bo zacznę myśleć , że stałeś się ckliwy. Dobranoc Ignazio. Buenanotte Ignazio.
- Ja ckliwy o rzesz ty… Gaszę światło- powiedział oburzony Ignazio- Dobranoc Piero. Buennanotte Piero.
Zasypiają. W tym czasie w pokoju Giana …
- Kurczę troskliwi jak diabli. Ciekawe co chcą ugrać w Mediolanie. Piero pewnie chce zaśpiewać ,,E lucevan le stelle’’z Tosci Puccinieggo , a Ignazio ,,Unchated melody’’.Pozwolę im na to. Ciekawe
jak będzie. Ech ,dość myślenia jak na jedną noc. Pora spać. No pięknie zaczynam gadać do siebie.
Kładzie się do łóżka i zasypia.
Rano godzina 6.00 budziki w pokojach zaczęły dzwonić. Słychać szuranie stóp żeby wstać wyłączyć
budzik. Chłopaki –ragazzi wychodzą z pokoi na schody i się witają.
-Ciao Piero, Ciao Gian!
- Ciao, Ciao ragazzi ! – Gian
- Ciao, Ciao bambini !
Schodzą po schodach. Kierują się lewo do kuchni.
-Co mamy na śniadanie? – Ignazio
-Mamy wczorajszą pizze- Piero
- Pasuje .Prawdziwa włoska pizza.- Gian
Biorą jej kawałki i podgrzewają w mikrofalówce. Idą z nią stołu i jedzą. Po śniadaniu.
- Gotowi do drogi?- Piero
-Tak tylko chodźmy po walizki.- ignazio Gian
-Dobra, ale walizki już są w bagażniku ferrali.
-Acha spakowałeś je wcześniej.-Ignazio
-Si. Tak.-Piero
-Mądre posunięcie.-Gian
-Wychodzą z domu. Zamykają drzwi na klucz. Otwierają garaż i wsiadają do auta.Ignazio siada na miejscu kierowcy,Piero siada obok na miejscu pasażera,Gian z tyłu.
-No jedziemy.-ignazio
-Co śpiewamy Piero?-Gian
-Może Volare?
-Bene.Dobrze.-Ignazio
Śpiewają Volare.






Brak komentarzy: