yy

yy

czwartek, 13 października 2016

Przeprosiny















Drodzy czytelnicy wybaczcie mi ale na razie z braku weny musicie uzbroić się w cierpliwość na nowy rozdział bo stanęłam punkcie i nie wiem jak z niego wyjść. więc na razie zawieszam działalność dopóki nie powstanie następny rozdział.  A poza tym mam mature. Błagam o wybaczenie, że dopiero teraz podjęłam tę decyzję a nie wcześniej. :(

Rozdział 9 cz. II Sny




Piero śnił. Był na torze wyścigowym Formuły 1.Konkretnie pędził ponad 200 km/h w czerwonym aucie. Minął właśnie kolejne okrążenie gdy czarne auto go wyprzedzało. Nacisnął pedał gazu. Przyśpieszył bo było to ostatnie okrążenie. Reszta przeciwników została w tyle tylko został ten czarny wóz. Ostatnie 10 m. Czarny samochód próbuje uderzyć w czerwony samochód Piero. Piero wymija czarny samochód slalomem. Mija metę i sen ulega zmianie...
... Piero znalazł się w parku. Na środku ścieżki stała ona- Notte. Patrzyła się na wiewiórki skaczące po drzewie.
-Piero-Ciao la mia stella e la mia luna (Czesc moja gwiazdo i moj ksiezycu.)
-Notte-Dio mio!(Rany boskie!)Przestraszyłeś mnie?!
-Piero z łobuzerskim uśmiechem rzecze-Wielu ludzi mówi mi ze podobieństwo jest olbrzymie.
-Nie żartuj sobie tak. Z Boga nie wolno kpić.
-Cerco.(Oczywiście.)Scuzami,prego.(Wybacz mi,proszę.)
-Bene.(Dobrze.)W sumie masz bardzo ciekawy garnitur w nutki i gdyby je właściwie odczytać to by powstała by partytura ,, 4ry pory roku’’ Vivaldiego lub ,,La lucevan le stelle’’Pucciniego albo ,,List dla Elizy’’ Beethovena.
-Kurczę no ładnie sie ubrałem na spacer po parku choć przed chwila bylem odziany w kombinezon kierowcy Formuly 1.
-Jej, nieźle aczkolwiek myślę, ze w tym ci lepiej. Dodaje, ze jest jak klawiatura fortepianu czyli biało-czarny.
-Bardzo śmieszne. Może przejdźmy się.
-Ok.
Ida sobie po ścieżce.
Przez głowę Piero biegną takie myśli:
-Już prawie zapomniałem jak to jest oddychać pełna piersią. Bez kamer, fleszy, paparazzich, pokazać prawdziwego siebie. Mój Boże ja przy niej mogę oderwać maskę, którą mam dla dziennikarzy, prasy, telewizji, przy Gianluce i Ignazio oraz rodzicach mimo, ze przy chłopakach jestem bardziej sobą niż przy innych. Ale przy chłopakach gram starszego brata to też maska, ale tylko przy niej zdejmuję maskę. Czemu przy niej mogę być sobą? Przy innych jestem jak tatulowa ,,Lalka’’ Bolesława Prusa. Tak, tak wielka sława to żart, książę błazna jest wart...
Notte wyrywa go z rozmyślań, mówiąc:
-O sokół na niebie.
-Faktycznie.
Niespodziewanie znaleźli się pod pergolą czerwonych róż.
-Piero pyta się nieśmiało- Notte zatańczysz?
-Notte się pyta go - Niby jak bez muzyki?
-Znajdzie się na to rada. Przecież jestem muzykiem. Umiem nucić. Nie daj sie błagać na kolanach.
Notte skina głowę na zgodę.
-A co zatańczymy?
-Walca.
Piero obejmuje ja 1ną ręka w tali a 2gą kładzie na jej ramieniu. Zaczynają tańczyć. W którymś momencie wirowania zrządzeniem losu czy tez czarowi chwili ich usta spotykają się. Gdy się oderwali od siebie, zaskoczeni, zapatrzeni w rytm swoich serc gdy w ich otoczenie wdarł się glos kukułki. Sen począł się rozpływać.
- Do zobaczenia moja mila.
-Addio amore.
-Cholerny budzik ,ze też musiał zabrzmieć w takiej chwili!?-pomyślał Piero.

Ignazio śnił na jawie jak to Ignazio. Śniło mu się, że jest wojownikiem ninja i że jest na tajnej misji. Twierdza jest pełna wartowników a on bidulek musi zdobyć szkatułkę z masy perłowej z wizerunkiem złotego smoka. Która zgodnie ze starym przekazem miała pomóc posiadaczowi w jakiś tylko sobie w znany sposób gdy ten był w potrzebie. Ale na litość boską nie myślcie tylko, ze to Złota lampa Alladyna. Szkatułkę nie zamieszkuje dżin spełniający trzy życzenia. A Lampy mógł użyć każdy człek ale szkatułki mógł użyć tylko człowiek o czystym sercu ,dobry szlachetny, roztropny, mądry, gotów do poświęcenia i… mający duże poczucie humoru plus dystans do siebie i do otaczającego go świata gdyż gdyby szkatułka wpadłaby w nie powołane przyczyniła by się do zguby ewentualnego posiadacza w niewiadomym skutkiem.
Ignazio wspina się po ścianie twierdzy używając wnęk w ścianie. Pomału zbliża się ku końcowi wspinaczki na wieżę . Jest już na podłodze wieży. Usłyszał jakiś rumor.
-Ignazio-Diabli nadali. Cholerni wartownicy, że też musieli wyleźć teraz.
Za przeciwległej ściany budynku faktycznie idzie pięciu strażników.
-Dobra biegusiem do wejścia i postarać się znaleźć w komnacie gdzie jest szkatuła. Ignazio szybko przebiega pod nosem strażników i już jest przy otwartych wrotach. W
Chodzi do środka i widzi … olbrzymią liczbę schodów.
- No nie schody tylko nie one… Mamo czemu musiałaś wygadać schody . Litości. Dobra szybko trzeba po nich wejść i tyle.
Ignazio wchodzi po nich na piętro i widzi drzwi do pokoju szkatuły. Robi krok do przodu i płyty podłogi odrywają się od siebie. I poruszają się do góry w dół wszerz i wzdłuż.
-Co to ma być.. Gwiezdne wojny czy co?! Ja Mocy przyciągania płytek nie mam. Dobra chybqa trza skakać by się dostać do wejścia do pokoju.
Leci jedna płytka i skacze na nią na drugą i tak dalej. W pewnym momencie ślizga się na jednej i się osuwa z niej. Z spod spodu wychodzą barierki, chwyta się ich i wczołguje na płytkę. Już jeden skok zrobić i jest na miejscu. Skacze. Już jest na stałym gruncie przy drzwiach i okazuje się, że drzwi są zamknięte. Na szczęście Ignazio umie używać wytrychów i otwiera drzwi. Wchodzi do izby. Idzie do szafy znajduje tajną skrytkę i zna kod. Kod skrytki ma brzmi: memento cuore. Skrytka się otwiera i pokazuje się szkatułka.
-Nareszcie. Pora wracać. Co jest, czemu czuje strach w sercu mym?
Ale najwyraźniej Morfeusz ma inne plany wobec Ignazio bo przenosi gdzie gdzieś indziej.
Przenosi go Na plac zamku .
-No nie jak znowu mam się wspinać to chyba zaraz bendę chudy jak patyk.
Ignazio słyszy rżenie konia i jakby ryczenie jakiegoś dużego gada. I faktycznie w jego kierunku kłusuje śnieżnobiały koń. A na ubraniach Igny pojawia się złota zbroja i tarcza w dłoni ozdobiona złotymi liliami oplatające serce oraz miecz przytroczony do pochwy. Koń staje przed nim i strzyże uszami. Igna go dosiada i jadą tylko koniowi w znanym kierunku. A koń kieruje się na wieżę.
Gadzina pojawia się na horyzoncie.
-Ekstra jestem rycerzem w lśniącej zbroi. Ciekawe kto jest zamknięty w wieży? Holender to smok. Wielki straszny smok.
Smok zatrzymuje się na środku nieba.
-Pędzimy na sajgonki ze smoczusia.
Igna pędzi na smoka.
Smok wzbija się wyżej na niebie i robi zwrot pikując jak jastrząb w kierunku ziemi. Otwiera paszczę i wybuchają płomienie. Rycerz zasłania się tarczą w złote lilie oplatające serce. Płomienie go nie dosięgają. Smok odlatuje by ponowić atak. Smok wraca. Rycerz atakuje smoka w sposób niekonwencjonalny bo nie mieczem przytroczonym do pasa a muzyką płynącą z jego ust i serca.
-No spiewamy ,,We are the chempions’’z ,,Kurczaka małego’’
Smok odlatuje na dobre. Drzwi w wieży się pojawiają. Wychodzi Natale z wieży i pędzi jak głupia na spotkanie swemu wybawcy po schodach. Igna głos kroków odwraca się i zdejmuje hełm i zsiada z konia. Wiatr rozwieją mu włosy. Kim okazuje się dama w tarapatach.
-Natale?!
Natale wpada w objęcia Ignie.
- Ciao Ignazio!
Ciao gwiazdo moja.( Ciao mia stella.)
-Jak ty tu trafiłeś?
- Och… Za twoją tęsknotą i strachem podążyłem. To ty mnie tu wezwałaś, więc jestem.
-Acha. Gdzie do diaska podziały się moje maniery …Dziękuje za uratowanie mi życia.
- Bardzo cię proszę. Ratować takie damy opresji to dla mnie czysta przyjemność. I pięknie wyglądasz w tej zielonej sukni. Wyglądasz jak księżniczka.
-Kurczę. nie mam jedwabnej chusteczki by ci dać w podzięce zgodnie z tradycją.
- Nic nie szkodzi. Ważne ,że jesteś. Dla nagrodą wystarczającą jesteś ty. Bo cię kocham.
- Co takiego powiedziałeś… że mnie …
- Kocham cię Natale Vento. Czy to takie straszne, że taki wielkolud kocha taką dziewczynę.
- O Mamo !? Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć ! to sen nic więcej. Jakże bym chciała by był prawdziwy.
- Owszem to sen ale za pomocą niewytłumaczalnej magii zdołałem znaleźć się w twoim śnie i ci to wyznać bo nie wiem czy zdołałbym to zrobić w realu. Wiedz, że zawsze przy tobie jestem w śnie czy w rzeczywistości, w smutku i szczęściu. Wystarczy że pomyślisz o mnie i się pojawię.
-Tak się składa Ignazio Boschetto, ze też cię kocham.
-O żesz ty …
- Nie sądzę bym ci zdołała wyznać w realu bo jestem zbyt cicha by takie rzeczy mówić na głos.
- Ojej uszczypnij mnie proszę albo nie pocałuj .
-No wiesz już myślałem że nigdy nie poprosisz.
Ignazio podnosi ją w ramieniem do góry a drugim bierze jej twarz delikatnie w dłoń i pochyla się i powoli zbliża się do jej ust. I Gdy ich usta spotykają się gwiazdy nagle się pojawiają i migoczą jaśniej jak dla nikogo bardzie na ziemi.

Gianluca śnił smacznie. Chcecie widzieć czemu smacznie?
Właśnie zjadł Nuttelowego potwora mającego 2 metry wzrostu. I czyż taki sen nie może być pożywny i wyśmienity?
To ja może zacznę od początku a nie od środka. No dobra ustaliliśmy już, że Gianluca śnił ale zanim przybyła potwór śniło mu się, że jest na swoim koncercie i że ktoś pomylił się i zamiast puścić mu muzykę ,,La Danza’’ Rossinigo dał muzykę metalową. Czego kompletnie nie słucha i chyba prędzej by gardło zdarł sobie. No cóż trzeba improwizować. Ignazio i Piero się patrzą na niego jak na barana bo zachodzą w głowę jak ma zamiar się ratować. Bo dobrze widzą że improwizacja nie jest domeną Gianluci tylko profesjonalizm. Gian zaczyna śpiewać ,,La danza’’ na bardziej muzykę rocken’drorową i pogranicze opery niż metalową ale lepsze to niż nic. Na szczęście tłum fanek jest zachwyconych bo oszołomił je swoim podobieństwem do Elvisa Presleya. Występ dobiega końca. Chłopaczyna schodzi ze sceny. Podchodzi do chłopaków ciężkim krokiem . Ignazio i Piero spoglądają na niego z dużym oszołomieniem ,nie dowierzeniem i szacunkiem. Klepią go po plecach.
-Chłopaki mówią zgodnym chórem- To było najbardziej obłędne wykonanie piosenki do tej pory u ciebie. I dużą masz odwagę, że nie straciłeś głowy tylko zrobiłeś to tak jak czułeś i co miałeś zrobić wykonałeś. –w tym momencie psują efekt – Szkoda że nie miałeś tego łobuzerskiego spojrzenia co zwykle wtedy było by super.
-Dzięki ale może byście sami spróbowali co?
-Nie dzięki.
-Pora wracać do domu.
-Mam nadzieje, że nic podobnego mi się nie wydarzy.
Wtem zmina scenariusza i Gianluca staje w oko w oko z potworem. Gdy potwór go dotyka Gianluca i się cofa Gian odruchowo sprawdza miejsce dotknięte. Zbiera na palec maź i wsadza do ust. Tą mazią jest Nutella.
-Nutella pycha! Takiego potwora to się nie boję!
I Gian zaczął gonić potwora dopóki nie zagonił go do olbrzymiego słoika. A jak go zagonił w słoikowy róg to zaczął go zjadać.
I tak się kończy bajka go Nuttelowym potworze.
https://www.youtube.com/watch?v=NohCfUB4-Z8
























poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 9 cz.I Sny


Rossa śni że znajduje się na polanie. Szum rzeki, drzew, ptaków śpiew. Czuć zapach kwitnących kwiatów. Siedzi na kocu, na trawie w cieniu drzew. Zasłuchana w świergot ptaków nie słyszy kroków. Za jej plecami dochodzi powitanie i pytanie po włosku i hiszpańsku:
-Cześć piękna dziewczyno. (Ciao bella ragazza. Hola guapa chica.) Mogę się przyłączyć? ( Posso parte cipare? Te puede acopar?)
Rossa odwraca się w tamtą stronę i widzi kruczoczarną czuprynę i piwne oczy w odcieniu mlecznej czekolady i nieśmiały uśmiech.
-Ciao Gianluca! … Eee… To znaczy usiądź proszę. ( Si prego di sidersi. Estas sentando por favor.)
-mówi Gianluca- Dziękuję bardzo. ( Molto grazie. Muchas gracias.)- po czym dodaje z łobuzerskim błyskiem w oczach- Ślicznie wyglądasz w tej z tej piżamie z Bambim.
-Rossa cała się rumieni- Co takiego ?! No ładne kwiatki ! Piżama z Babim na spotkaniu z tobą.
-Gianluca patrzy jej w oczy i mówi uwodzicielskim barytonem- Nic nie szkodzi. Jesteś taka urocza kiedy się rumienisz. Wyglądasz wtedy jak dojrzała wiśnia, taka błyszcząca i soczysta, że chciałoby się ją zjeść. Naprawdę śliczna jesteś.
-Rossa roześmiana mówi- Skoro już takie głupstwa gadasz to może zjedzmy te owoce. Co?
- Wcale nie gadam głupstw. Dobrze nazbierajmy trochę tych czereśni z drzew. Weźmy ten koszyk i wrzucajmy do niego owoce.
Idą w kierunku drzew. Stoją pod czereśnią. zrywają owoce i wrzucają do koszyka. W pewnym momencie Rossa traci równowagę i Gianluca jakimś cudem zdąża ją złapać w porę. Rossa nie chcący go przewraca na ziemię. Turlają i śmieją się. Gdy się w końcu zatrzymują są dobre 2 metry od drzew. Gianluca leży na trawie a Rossa na nim. Słońce zajaśniało, ptaki zamilkły, wiatr ucichł. Rossa ma twarz parę centymetrów od twarzy Gianluci. Gian dostrzegając wysunięty kosmyk włosów opadający na twarz Rossy, niby od niechcenia chowa go za jej ucho i wraca dłonią do jej policzka. Leciutko podnosi się na łokciu i zbliża do twarzy Rossy. Widzi w jej oczach nie me zrozumienie i niedowierzenie. Jest parę mm od jej ust. I gdy w końcu ich usta się spotykają świat staje w miejscu.
Natale śni. Ciemność. Zimno. Kamień. Czuć kamienną ścianę.
-Jestem w wieży. ( Io sono in nellla torre. Yo en nella torre.) Słyszę ryk.
Podchodzę do małego okna. Widzę przez okno smoka.( Io so con la finestra un drago. Yoveo por la ventana un dragon.)
Lata na skrzydłach wokół wieży . Ma muskularne łapy, wielki łeb, jest w ogóle olbrzymi. Jest pomarańczowy jak płomień ognia. Wtem zatrzymuje się. Utkwił wzrok w pewnym punkcie na środku placu. Coś tam lśni i się porusza. Dostrzegam jeźdźca odzianego w złotą zbroję na śnieżnobiałym rumaku. Pędzącego do smoka. Smok wzbija się wyżej na niebie i robi zwrot pikując jak jastrząb w kierunku ziemi. Otwiera paszczę i wybuchają płomienie. Rycerz zasłania się tarczą w złote lilie oplatające serce. Płomienie go nie dosięgają. Smok odlatuje by ponowić atak. Smok wraca Rycerz atakuje smoka w sposób niekonwencjonalny bo nie mieczem przytroczonym do pasa a muzyką płynącą z jego ust i serca. Rycerz śpiewa ,,We are the champions’’ z bajki ,,Kurczak mały’’.
-Chwila momen… Znam ten głos… To niemożliwe by był to…
Smok odlatuje na dobre. Drzwi w wieży się pojawiają, a ja mogę wyjść z mojej samotni. Wychodzę z wieży i pędzę jak głupia na spotkanie memu wybawcy po schodach. Ten na głos kroków odwraca się i zdejmuje hełm i zsiada z konia. Wiatr rozwieją mu włosy. Kto okazuje się być mym rycerzem na białym koniu? I kogo widzę…
- Ciao Ignazio!
Wpadam w jego objęcia.
- Ciao gwiazdo moja.( Ciao mia stella.)
-Jak ty tu trafiłeś?
- Och… Za twoją tęsknotą i strachem podążyłem. To ty mnie tu wezwałaś, więc jestem.
-Acha. Gdzie do diaska podziały się moje maniery …Dziękuje za uratowanie mi życia.
- Bardzo cię proszę. Ratować takie damy opresji to dla mnie czysta przyjemność. I pięknie wyglądz w tej zielonej sukni. Wyglądasz jak księżniczka.
-Kurczę. nie mam jedwabnej chusteczki by ci dać w podzięce zgodnie z tradycją.
- Nic nie szkodzi. Ważne ,że jesteś. Dla nagrodą wystarczającą jesteś ty. Bo cię kocham.
- Co takiego powiedziałeś… że mnie …
- Kocham cię Natale Vento. Czy to takie straszne, że taki wielkolud kocha taką dziewczynę.
- O Mamo !? Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć ! to sen nic więcej. Jakże bym chcicała by był prawdziwy.
- Owszem to sen ale za pomocą niewytłumaczalnej magii zdołałem znaleźć się w twoim śnie i ci to wyznać bo nie wiem czy zdołałbym to zrobić w realu. Wiedz, że zawsze przy tobie jestem w śnie czy w rzeczywistości, w smutku i szczęściu. Wystarczy że pomyślisz o mnie i się pojawię.
- Ojej uszczypnij mnie proszę albo nie pocałuj .
-No wiesz już myślałem że nigdy nie poprosisz.
Ignazio bierze ją w ramieniem do góry a drugim bierze jej twarz delikatnie w dłoń i pochyla się i powoli zbliża się do jej ust. I Gdy ich usta spotykają się gwiazdy nagle się pojawiają i migoczą jaśniej jak dla nikogo bardzie na ziemi.

Notte nie potrafiła zasnąć i przewracała się z boku na bok. Jednak kiedy w końcu zapadła w głęboki sen, przyśnił jej się Piero. Szli obok siebie, w ciepły wieczór i nagle Piero wyciągnął do niej swoją dłoń, którą chwyciła i opletli swoje palce jakby byli przyjaciółmi-przynajmniej tak jej się wydawało, gdy wstała rano. Nie rozmawiali ze sobą i szli nawet nie wiedząc dokąd, ale przy nim czuła się bezpiecznie i wiedziała, że nie grozi jej przy nim żadne nie bezpieczeństwo. kątem oka widziała jego twarz, z której nie mogła nic wyczytać. Czy myślał w tej chwili o niej, o nich???Piero był tajemniczy. Wtedy zadzwonił budzik i cały czar snu prysnął jak bańka mydlana.





Ten rozdział dedykuję Nadii Barone która pomogła mi ze snem Notte. Dedykuję też go Hanie Machejek, która wykonałą mema Ignazio rycerza.Dzięki wam pomoc. Jak podobał się rozdział? Szczególnie mówię tu do każdej z was dziewczyny która kocha każdego z tych trzech panów. Następny nie wiem kiedy będzie bo nawet nie jest napisany. Wybaczcie mi. 




Na koniec buziaki od chłopaków.






















środa, 17 lutego 2016

Rozdział 8


…W tym czasie w casa sióstr Vento gdy Rossa myśli nad pracą domową z włoskiego. Natale myje naczynia po obiedzie.
-Notte uderza się dłonią w czoło: Rany! Jak mogłam zapomnieć ze jest wrzesień i, że Rossa ma szkołę?! Ja się pytam się jak ?!
-Natale: Notte uspokój się. Proszę cię bardzo. Miałaś prawo zapomnieć, naprawdę. Dzisiejszy dzień to dzień pełen wrażeń. Najpierw Koncert Il Volo, potem chłopaki nas odprowadzili pod sam dom, jeszcze później wieści o Francesce. I dodaj sobie fakt, że zaprosili nas na fb i dalin swój adres zamieszkania.
- Notte: Może masz rację Natale. Idę pograć na pianinie.
-Natale: Ok. A co zagrasz?
-Notte: Chyba ,,Adagio’’
-Natale: Fajnie. Ja już kończę zmywać naczynia. Więc pójdę do pokoju i się spakuję choć mamy dopiero 14 września.
-Notte: Ok. To idę grać.
Notte wychodzi z kuchni i kieruje się na schody (donna) pierwsze piętro .Wchodzi po ich kamiennych stopniach. Schody są kręcone. Mają 36 stopni. Wic chwile schodzi zanim wejdzie do góry. Notte jest już na górze. Jest rozwidlenie. Notte kieruje sięna lewo od schodów.
Idzie do pokoju zwanego salą muzyczną, ponieważ stoi tam wiele instrumentów. Dziewczyna podchodzi do ostatnich drzwi na końcu holu. Trzeba pamiętać, że drzwi są dębowe ze srebrną obracającą się gałką. Ragazza przekrecca gałke i wchodzi do pokoju. Kieruje się od razu do pianina i zaczyna grać :,,Adagio’’ ,, Cztery pory roku’’ Vivaldiego,,Tocata’’ Johanna Sebastiana Bacha.
-Notte:Dobra wystarczy tego jest 16. 30 pora spakować rzeczy do wyjazdu. Idzie do pokoju który jest umeblowany w meble koloru księżyca i jego kształcie. Zajrzyjmy do szuflad i szaf czy coś mam na wesele i ślub Francesci. Karmelowa suknia zbyt luźna , szafirowa zbyt wyzywająca, Złota jak najbardziej. Skromna i na tyle z małym dekoltem żeby nie wzbudzać jakiś akcji i zainteresowania. Szczoteczka , kosmetyki , piżama z myszką miki lądują w czarnej torbie z Adidasa. Jeszcze jakieś ubranie na zmianę. Bluzka biała, czerwone spodnie. Szpilki koloru złotego.Gotowe.
W tym czasie gdy Notte poszła grać Natale wyciera blaty.
-No prawie koniec … Tylko niech ta kropka brudu zniknie i… Już. Teraz pójdę pograć do pokoju i porysuję sobie. Jeszcze nie wiem co ale coś porysuję.
Natale: Wychodzi z kuchni i idzie na schody. Wchodzi po nich i kieruje się w przeciwnym kierunku niż sala muzyczna.
-,,Jak to dobrze mieć w pokoju swój instrument oprócz w sali muzycznej. ‘’
Wchodzi do zielono- czerwonego pokoju umeblowanego w meble w kształcie gwiazd z balkonem na wyjście ze schodami do ogrodu i na jego widok. Przez ten balkon jej ściana przypomina scenę z ,,Romea i Julii’’ jedynie nocą brak Romea. Wtedy to było by jak w Romeo i Julii.
-Zajrzyjmy do s szafy. Wiśniowa jak najbardziej. Do tego spodnie niebieskie i żółta bluzka, piżama z Smerfetką, szczoteczka do zębów , kosmetyczka z kosmetykami. Jeszcze szpilki czerwone plus buty na obcasie kolory zielonego. I już zrobione. Gotowa. Pora porysować. Zajrzyjmy do katalogu zdjęć pragnących być narysowanymi… O zdjęcie Giacomo Puccinniego chce być narysowane. No to dobrze. Rysuję już. Rysuj, rysuj wesoły domisiu…
Rossa wraca do domu i otwiera drzwi. Wchodzi do środka. Kieruje się na chody do góry. Wchodzi po nich na piętro. Idzie korytarzem do swego królestwa. Otwiera drzwi pokoju i zapala światło. Zamyka drzwi. Podchodzi do regału z książkami i sięga po ,, Upiora Opery’’ autorstwa Gastona Leroux. Siada w swoim ulubionym fotelu w kształcie róży o barwie czarnej i zaczyna czytać.
Nagle słyszy za oknem muzykę i śpiew. Postanawia zobaczyć kto to występuje pod jej oknem. Śpiewa Marcus Algieri ,który gra na gitarze i śpiewa ,, Musica Proibita’’. Marcus Algieri to 20letni chłopak ze szkoły do której chodzi Rossa . Kapitan ( gwiazda)drużyny piłki nożnej i kapeli szkolnej. Ma blond włosy, niebieskie oczy , 190 cm wzrostu , atletyczną budowę ciała. Uśmiech Apollinna. Głos jak Andrea Bocelli. Innymi słowy obiekt pożądania płci pięknej w szkole. Ale od pewnego czasu jest zaineresowany Rossą.
-Rossa układa w głowie zdanie o treści: No pięknie jeszcze tego tutaj błazna mi brakowało na głowie. Rosa otwiera okno. Marcus przestaje grać i śpiewać na jej widok.
- Algieri nie mam zamiary oddać ci swego serca! Ile razy mam mówić ?! Wynoś się zanim powiem Sancho Pansie by wywalił cię ze szkoły.
-Marcus: Rossa weź. Dziś list ci napisałem, lato zbliża się więc chciałem powtórzyć Tobie jeszcze raz : Zawsze z tobą chciałbym być! Tylko we dwoje! Zawsze z tobą chciałbym być! Kochaj mnie za to! Zawsze z tobą chciałbym być!
-Rossa: O! Mio Dio! Pieta’! Litości! Z choinki żeś się urwał?! To już jest bezczelność i nachodzenie. Spadaj na drzewo ! Bo rzucę cymś w ciebie?!
I zrzuca mu na głowę doniczkę z kaktusem na głowę. Ale fata chciały, że doniczka spadła na chodnik a nie na głowę truciciela głowy.
-Rossa pójdę tylko dlatego że tak pięknie prosisz. A dla mnie każde twe słowo to rozkaz. Zobaczymy się jutro w szkole.
-Ty chyba sobie żarty stroisz ze mnie?!
Marcus idzie do domu swego. Rossa zamyka okno. Rossa zaciska dłonie w pięści.
-Musze , musze zaśpiewać piosenkę z bajki ,,Herkures’’ pt,, Ani słowa’’.
Zaczyna śpiewać:
Ofiarę złóżcie
z głupiej kozy
co sama sobie winna jest.
Myślałam: jakoś się ułoży,
lecz miedzy mity
to muszę włożyć


Kogo chcesz czarować,
skoro serce masz
na wierzchu
Już straciłaś głowę,
dostrzegamy to
bez przeszkód
Nie wstydź się-To piękne
poczuć nagle mięte
i mieć w głowie pstro
Co to, to nie
Ani słowa- a sio!
Co z tego
każdy się dowie, o, o!
Nie powiem
że pokochałabym go
To jakiś banał,
Co jakiś czas parę
lat przybywa
a serce coraz głupsze,
mój rozum krzyczy
weź się w karby
lecz serce głuche
gdy się uprze
Wzbraniasz się
nieszczerze
uczuć nie potrafisz
wyznać
nas tym nie nabierzesz
co dopiero zaś mężczyznę!
Popatrz prawdzie w oczy on cię zauroczył
kochasz go, go, go i już


Co to. to nie
ani słowa, sio!
Ty wiesz
-on też
kocha cię
-kochasz go
Na pewno nie
powiem że
kocham go




Poczekaj, stań
bez dwóch zdań
kochasz go
Co to, to nie
Ani słowa- a sio!
Ani słowa- nie!
Nie powiem
że pokochałam
Już dosyć hec
to nie grzech
-kochać go!


Cichutko więc
powiem że
kocham go
Gdy jest pod koniec ostatniej zwrotki kładzie się na łóżku , przykrywa się kocem i widzi przed oczami piękne kolory mlecznej czekolady i słyszy w głowie aksamitny baryton mówiący : kocham cię. Z tą wizją zasypia.
W tym czasie jak Rossa dyskutuje z Marcusem Natale i Notte wychodzą z pokoi zaciekawione hałase. Zatrzymują się na korytarzu naprzeciwko siebie. Posyłając porozumiewawcze spojrzenie.
-Notte: Czyżby w końcu Rossa miała adoratora?
- Natale: najwyraźniej tak. Na dodatek upierdliwego i mało inteligentnego. Biedactwo tacy są najgorsi. Jakoś sobie poradzi. Ciekawe jak to rozegra?
- Wróćmy do siebie, żeby nie nabrała podejrzeń , że my wiemy.Chyba rozumiem czemu nic nie mówiła nam o nim. Dobrej nocy Natale. Buonanotte Natale.
- Buonanotte Notte.
Dziewczyny wracają do swoich pokoi. Kładą się na łóżkach i choć nie wiedzą o tym, że do snu wybrały tą samą piosenkę.. Tą piosenką jest mianowicie,, Beatiful that way’’ . Zasypiają w jej taktach.
 
ozdział 8 dedykujęTobie: Paulino Banchewicz za to, że jesteś moim promyczkiem oświetlającym mi drogę, żebym się nie zgubiła w życiu i w opowiadaniu. Magdzie Nalewajek za to, że doradza mi nadal z opowiadaniem. Nadii Barone za dobre słowo dotyczące opowiadania . Mimo, że uważam że to opowiadanie jest bazgrołem .


czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział 7

 
Mediolan

 W domu sióstr Vento. Po zamknięciu drzwi przez Natale.
-Natale odwraca się plecami do drzwi i kieruje pytanie do 21letniej Notte i 19letniej Ross- Czy panowie z Il Volo bas odprowadzili do domu ? Czy to było śnienie na jawie dziewczyny? Może któraś mnie uszczypnąć a najlepiej zróbcie to obie. Będzie to test czy to wydarzyło się w rzeczywistości.
-Notte/Rossa-Prosimy cię bardzo nasza zwariowana 20latko.
Posłusznie szczypią Natale w oba policzki.
-Ała! Nie musiałyście tak mocno. Przynajmniej wiemy, że to wydarzyło się naprawdę.
-Notte- Owszem przynajmniej nie mamy urojeń. Choć może i ty nas obie uszczypnij bo nie mogę w to uwierzyć.
-Nie ma sprawy siostry moje.
-Auć!
-Auł!
- Jak widać to nie były żadne czary.
-Rossa- Tak czuć, że to nie żadne gusła.
-Natale- Tak swoją drogą pora wrócić na ziemię. Właśnie przypomniało mi się, że przyszedł list do ciebie Notte i miałam ci go dać rano ale zapomniałam. Scuza.
-Notte- Miałaś prawo zapomnieć o nim. W końcu się śpieszyłyśmy na koncert. Gdzie jest list ?
-Natale- U mnie w pokoju. Już po niego pędzę , lecę.
- Bene .Rossa możesz odgrzać raviolli z grzybami na obiadokolacje.
-Jasne. .Już się robi. Od razu nakryję do stołu.
Notte zostaje sama w holu i czeka na Natale z listem.. .Rossa idzie na prawo od wejścia do domu do kuchni. Kuchnia jest jasna , przestronna. Rossa podchodzi do lodówki. otwiera i bierze miskę z ravioli . Potem wyjmuje po parę i kładzie na talerze i podgrzewa w mikrofalówce. Gdy raviolli się grzeją Rossa idzie do pomarańczowej jadalni i nakrywa do stołu. Stół jest duży prostokątny jeśli wierzyć przekazom pochodzi z II połowy XIX wieku. Dom jest nieco starszy bo z końca XVIII wieku.
- No to teraz pozostaje zawołać dziewczyny na obiad. Natale! Notte! Obiad na stole!
-Natale-Idziemy ! Nie musisz tak krzyczeć i dawać przy tej okazji wysokiego C Rossa.
W tym czasie jak Rossa szykuje jedzenie i nakrywa stół ze schodów zbiega Natale z listem, który wręcza Notte. Notte otwiera go i czyta.
-Notte- No proszę nasza kuzynka Francesca Monte się wychodzi za mąż i zaprasza nas na ślub i wesele w Weronie, które odbędzie się 24 września.
-Bombowo, że szykuje się wycieczka. Teraz trzeba powiadomić Rosse o tym . Znając życie ucieszy się nie z miernie z powodu tłumów.
-Note-Taaak na pewno. A raczej będzie szykować wymówki żeby ominąć wesele i nie iść na nie. Jeszcze poszłaby pewnie na ślub , ale na wesele ciężko ją będzie przekonać. Zważywszy , że jest nie śmiała i choć tańczy z nas najlepiej to będzie skrępowana jak zwykle wśród większej liczby ludzi. Chyba nas woła na obiad. Lepiej chodźmy bo jak włączy wysokie C to nie będzie z nią w stanie wytrzymać do końca tego dnia.
Notte i Natale wchodzą do jadalni i siadają do stołu razem z Rossą. Zaczyna się rozmowa między siostrami.
-Notte-Rossa słuchaj będziemy za parę dni wyjechać do Werony .
-Czemu?
-Ponieważ nasza Francesca wychodzi za maż i zaprasza nas na swój ślub i swoje wesele.
-Cieszę się, że znalazła szczęście, ale ja nie chcę iść na wesele bo zawsze jestem zapraszana do tańca przez wszystkich i nie mogę siąść nawet na sekundę bo ktoś bez przerwy odbija mnie od drugiego partnera do tańca.
-Natale-Wiesz Ross. Akurat my nie cieszymy się takim powodzeniem na jakichkolwiek imprezach. I my zazdrościmy ci takiego powodzenia u płci przeciwnej. Owszem to kłopotliwe ,że nie masz w tedy wytchnienia ale i fakt ,że peszysz się wśród tłumu.
-Notte- Pójdziesz na godzinkę na wesele, a potem wrócisz do domu wujka Alfredo i cioci Dario . Bene Rossa? Dobrze Rossa?
-Rossa- Dobrze.
-Natale- To ja pozmywam talerze. I co robimy potem?
-Notte- Nie wiem. Możemy zagrać w scrabble.
-Natale/Rossa-Macche’! Oczywiście ,że nie!
-Note- W takim razie każda robi co jej się żywnie podoba. Ja idę pograć na pianinie .
-Natale-To jak skończę idę pograć na wiolonczeli lub porysuję coś.
-Rossa- A ja pójdę chyba się przejść na Piazza del Duomo. Jak wrócę pogram może na skrzypcach i może coś zaśpiewam. I potem spakuję rzeczy na wyjazd.
-Tak jeszcze się spakujemy Natale.
-Tak.
-Rossa-To idę .
-Notte-Tyko wróć wcześnie bo już jest 14.
-Jasne.
Rossa wychodzi z domu. Kieruje się na Piazza del Duomo. Idzie drogą na plac katedralny ,który znajduje się tuż naprzeciwko casa.
-Piazza del Duomo jest piękne podobnie jak katedra która znajduje się w centrum placu. Muszę zastanowić się nad pojęciem miłości do wypracowania (a componimento) na włoski do szkoły. A tutaj najlepiej mi się myśli nad nurtującymi kwestiami. Siądę sobie jak zwykle na ławeczce i pomyśle. Od razu postaram sobie przypomnieć historię katedry i placu. To najpierw zajmę się placem i katedrą.
Piazza del Duomo jest to głównym placem miejskim (katedralnym) w Mediolanie. Jego nazwa pochodzi od Katedry Narodzin św. Marii Duomo St. Maria Nascente di Milano ,jest gotycką marmurową katedrą jedną z najbardziej znanych budowli we Włoszech i Europie. . Należy do największych kościołów na świecie (długość 157 m, szerokość 93 m). Również witraże w chórze katedry, należą do największych na świecie. Na miejscu obecnej katedry znajdowała się wczesnochrześcijańska katedra Santa Maria Maggiore i nieco większa bazylika rzymska wyświęcona później na kościół św. Tekli. Obie budowle pochodziły z IV wieku, były wielokrotnie burzone i ze odbudowywane. Budowę obecnej świątyni rozpoczął w 1386 książę Gian Galeazzo Visconti. Zakończona została w epoce Napoleona. Katedra została wyświęcona w 1572 przez kardynała i arcybiskupa Mediolanu Karola Boromeusza. Przeważa gotycki styl budowli, w jej fasadzie jest jednak połączenie form barokowych i neogotyckich, które pojawiły się w czasie przebudowy w roku 1858.Reprezentacyjny plac katedralny powstał w latach 1865-1873. Dach katedry, ozdobiony jest 135 rzeźbami i gargulcami, dostępny jest dla turystów. Brązowe drzwi wejściowe ozdobione są płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny z życia Maryji, św. Ambrożego i dziejów miasta. W górnych rzeźbieniach okien apsydy dopatrzeć się można herbu Viscontich – węża połykającego człowieka. Reprezentacyjny plac katedralny powstał w latach 1865-1873. Na skrzyżowaniu nawy głównej i transeptu znajduje się wieżyczka, zwieńczona widoczną z daleka, złoconą figurą Madonny. Mieszkańcy Mediolanu nazywają ją La Madonnina i wspominają w nieoficjalnym hymnie miasta "O mia bela Madunina...".
No dobrze wróćmy do samego placu .
Plac jest w kształcie prostokąta, , o całkowitej powierzchni 17.000 m 2. Piazza wyznacza centrum miasta. Choć plac katedralny został stworzony w 14 wieku i stopniowo rozwijał się od tego czasu wraz z katedrą . Jego ogólny plan w obecnej formie zawdzięcza architektowi architekta Giuseppe Mengoni i pochodzi z drugiej połowy 19 wieku. Monumentalne budynki, które wyznaczają jego strony , zostały wprowadzone Mengoniego. Wyjątkiem jest katedra i Pałac Królewski. Najbardziej zauważalnym budynkiem stworzonym przez Mengoniego jest Galleria Vittorio Emanuele.
Początki Piazza del Duomo sięgają do wizji Azzone Visconti(Władca Mediolanie od 1329 do 1339 roku). W 1330 roku, Azzone nakazał rozbiórkę tawern, które okrążały dwa centralne kościoły Mediolanu w tym czasie Katedrę Santa Maria Maggiore i Bazylikę Santa Tecla. Aby stworzyć rynek, o nazwie "Piazza dell'Arengo", który jest pierwszym wcieleniem tego, Który jest obecnie Piazza del Duomo. Żaden z oryginalnych budynków Piazza dell'Arengario nie przetrwała.
-Nic więcej nie pamiętam ,niestety na temat  placu i katedry. Mogłam nieco bardziej uważać na historii.
No to czas na włoski. Temat pracy domowej to: ,, Co to jest miłość’’. A skąd ja mam do jasnej ciasnej cholewki wiedzieć,, Co to jest miłość’’, przecież ja jedynie miałam dość długie i silne zauroczenie do Lorenzo Dragomir, a to trwało tylko przez jakieś 2lata i mi przeszło. A poza tym nie miałam chłopaka jak Notte czy Natale. Jedynie znam to uczucie pod adresem moich starszych sióstr i rodziców . Którzy notabene jakieś 2 lata temu postanowili wyjechać do Grecji bo uznali, że ich córki są na tyle dorosłe ,że dadzą sobie radę z domem oraz rachunkami i tego typu sprawami. Przynajmniej mamy z nimi kontakt na fb. Bo spotkanie rodzinne nastąpi na Natale Święta Bożego Narodzenia i nasze urodziny (Almeno abbiamo contatto con loro su fb . Perche la prossima famiglia riunione si svolgerà probabilmente per Natale e i nostri compleanni. )Więc niech się zastanowię co to jest miłość i może zacznę tak …
  ,, Miłość jest to uczucie ,które łączy dwoje ludzi. Którzy chronią się na wzajem ,są z sobą i wspierają siebie mimo przeciwności losu szczególnie w trudnych chwilach i się kochają. Lista o motywie miłości w świecie literatury, muzyki, filmu jest długa, szeroka i obszerna. Powstało dziesiątki, setki, tysiące jeśli nie miliony utworów o tej tematyce. Ale można podzielić ją na tragiczną i szczęśliwą oraz nie szczęśliwą. Inna będzie miłości matki do dziecka a inna dziewczyny do chłopaka, a jeszcze inna żony do męża.
Przykłady utworów o miłości tragicznej? Proszę bardzo. Utwory o miłości tragicznej to :,, Romeo i Julia’’ Williama Szekspira , ,,Tristan i Izolda’’ Józefa Bedier, ‘’ Eugieniusz Oniegin’’ Aleksandera Puszkina . Fakt z literatury to mało przykładów. W muzyce o nie szczęśliwej miłości canzoni jest pełno: ,, Delilah’',, Un storia de amore’’ ,, Don Giovanni ‘’. W filmie ,, Titanic’’,,Romeo i Julia’’ ,, Król Artur’’
O szczęśliwej miłości utwory literackie to : ,,Królewna Śnieżka’’
Filmy o szczęśliwej miłości to : ,,Shrek’’ ,,Kraina lodu’ ’,,Ciasteczko’’. Utwory muzyczne na pewno istnieją takie, ale ja ich nie znam.
Wracając do literatury to dobrym przykładem jest ,,Hymn o miłości’’ św. Pawła Apostoła , konkretniej fragment pierwszego listu do Koryntian ( rozdział 13, werset 1-13). Gdzie św. Paweł ukazuje wzorzec miłości doskonałej, rozumianej jako cnota duchowa. Jest to jeden z najpiękniejszych utworów pochwalnych na cześć miłości w historii literatury. Oto fragment:
,,Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość. ‘’

 Równie ślicznym utworem jest wiersz Czesława Miłosza ,,Miłość’’:
Miłość to znaczy popatrzę na siebie,
  Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy,
 Bo jesteś jedną z tych rzeczy wielu.
  A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie,
  Ze zmartwień różnych swoje serce leczy,
   Ptak mu i drzewo mowią: przyjacielu.
  Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć,
  Żeby stanęły w wypełnienia łunie.
  To nic, że czasem nie wie, czemu służyć:
  Nie ten najlepiej służy, kto rozumie.
Podmiot liryczny bardzo wnikliwie przygląda się miłości. Jest to uczucie, dzięki któremu żyjemy, które towarzyszy człowiekowi od narodzin, aż po śmierć. Osoba mówiąca w utworze skłania czytelnika, by spróbował popatrzeć na siebie z boku z miłością, przyglądnął się sobie, jakby się nie znał. Uświadamia nam, że jesteśmy tylko jednym z elementów otaczającego nas świata. Czy to, co czynimy, świadczy o nas dobrze? A może powinniśmy postąpić inaczej? To ,,spojrzenie z boku’’ może zobiektyzować nasze mniemanie o sobie, uchronić nas od cierpienia: A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie, Ze zmartwień różnych swoje serce leczy. Miłość według podmiotu lirycznego jest jedynym uczuciem, poprzez które możemy w pełni poznać siebie i innych. Miłość prowadzi do poczucia wspólnoty ze światem przyrody: Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu.
Takie rozumienie miłości pozwala człowiekowi służyć sobie i innym w jedności z otaczającą go przyrodą: Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć, Żeby stanęły w wypełnienia łunie. Podmiot liryczny zakłada swoiste równouprawnienie świata rzeczy i człowieka, które ostatecznie łączą się w miłości. To nic, że czasem nie wie, czemu służyć: Nie ten najlepiej służy, kto rozumie- kończąc wiersz, poeta podkreśla, że najważniejsze jest, by dawać siebie światu, służyć, niekoniecznie wszystko rozstrzygać rozumem.’’
-Nareszcie koniec. Z całym szacunkiem do profesora Sonni Vanzi, ale dał bardzo trudny temat pracy domowej. Mogę wracać do domu. Spójrzmy na zegarek w komórce. Jest godzina 16.30 .
Rossa wstaje z ławki i idzie w kierunku domu….




 
Katedra Piazza  del  Duomo
 Rozdział ten dedykuję  Bartkowi, który wymyślił Piazza del Duomo i również Tobie Paulina za wsparcie gdy miałam  załamanie weny i to samo mówię o tobie Iga (znaczy sie z wsparciem i weną)

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 6























Ragazzi odwracają się plecami do zamkniętych drzwi. Kierują się z powrotem na rynek .Idą do hotelu Milano , żeby ogarnąć się przed obiadem .Myślą nad tym co się wydarzyło. Nie rozmawiają całą drogę do hotelu z sobą , ponieważ są zamyśleni.
Wchodzą do hotelu. Biorą klucze , od pokoju z recepcji. Dopiero w hotelu zaczynają kleić rozmowę.
- -Piero :Gian ,Ignazio możemy pogadać w pokoju? Bo nurtuje mnie jedna rzecz.
-Gian-Jasne, że tak?
-Si .Pewnie ze spojrzenia Gianluci wnioskuje, że jemu też leży coś na sercu podobnie ze mnIE jest więc nie jesteś wyjątkiem Piero.
-Piero-Rewelacja. Po prostu cudnie, że nas coś gryzie. Wjedźmy na górę windą. Sa na 2 piętrze pod pokojem numer 3. Piero otwiera pokój i wchodzą do niego. Gian zamyka drzwi pokoju wchodząc.
Siadają na krawędziach łóżek naprzeciwko siebie. Milczą. Patrzy jeden w drugiemu w oczy.
- Ignazio-Kto zacznie się zwierzać?
Po chwili milczenia rękę podnosi Gianluca.
- To może ja zacznę… Tylko nie wiem jak ubrać to w słowa.
-Ignazio-Ty żebyś nie widział jak użyć słów do opisania uczuć ? Dziwne Gian.
-Piero- To do ciebie Gian niepodobne naprawdę . Z nasze jcałej trójki zwykle Tobie opisanie uczuć emocji przychodzi najłatwiej opisać.
-Gian- Fakt. Ale tym rzem jest inaczej. Naprawde. Wtedy gdy śpiewaliśmy ,,Grandr amore’’ świat się zatrzymał na chwile a w centrum zamiast sole była jedynie dziewczyna w czerwonej sukience. Coś jakaś obca siła mnie ciągnęła w jej kierunku , której nie mogłem się oprzeć. Chodzi mi o Rosse.
-Ignazio -Kurczę blade… Chłopie doskonale opisałeś tylko ,że ja czułem jagbym dostał na święta wielki wór prezentów na widok dziewczyny ubranej na niebiesko.
- Piero- Tak ponownie wychodzi na to , że ja Ignaziorozumiemy się bez słów, Bo wyjął mi z ust to co chciałem powiedzieć. Z tą rożnicą , że ja poczułem jakby piorun trafił w serce moje.
-Gian- Ciekawe… Myślicie o tym co ja ?
Gian spojrzał na nich porozumiewawczo.
-Piero/ Ignazio z lekkim niedowierzeniem - Ty chyba nie myślisz ,że trafiła nas strzała amora.
- Obawiam się ,że tak właśnie jest. Mówiliście chyba mi , że kiedyś to nadejdzie. Ale nie spodziewaliście się , że was też trafi przy okazji.
-Igzazio - No fakt. Nie da się ukryć , że masz słuszność. Chodźmy na dół na obiad bo od tego filozofowania zrobiłem się głodny.
-Piero- A ten tylko o jedzeniu by myślał.
-Gianluca- Si. Zero romantyzmu. Schodźcie. Dogonię was . Muszę się opanować , żeby zejść na dół i nie mieć głupiego uśmiechu na ustach.
-Piero -Ok niech będzie. Na obiad jest lasagne. będziemy czekać na ciebie. Tylko nigdzie się nie włócz. Zejdź jak najszybciej bo pan łakomczuch zje twoją porcję. A raczej nie robienia dzióbków ,,dziób dzióbie’’.
-Ignazio śpiewa-Czy ktoś widział dziób dzióba . Skąd się wziął ten dziób dziób? Może w końcu się uda odpowiedzieć jak z nut.
-Piero odpowiada śpiewająco - Dziób dziób jest z Rosetto z Abruzji. To odpowiedzi jak z nut.
-Gian- Dobrze. Postaram się pośpieszyć . I nie robię dzióbków Piero. Grazje wam obu. Nie chcę was wyganiać ,ale idźcie na obiad. Weźcie mi zamówcie lasagne. Prego.
-Ignazio/Piero-Jasne. Zamówimy. Chodźmy.
Ignazio i Piero wychodzą z pokoju. Gianluca toczy rozmowę z samym sobą .
-,,Czy to jest miłość? Jeśli to miłość to bo Boże Mój mam nadzieje , że szczera i wzajemna. Pamiętam co kiedyś powiedział Oscar Wilde :Mężczyzna zakochuje się tak, jakby spadał ze schodów: to po prostu wypadek. ‘’
-,,Ale jaki to piękny wypadek. Pora iść na obiad. Bo jak znam Ignazio to gotów jest zjeść mi obiad. Kurczę ten uśmiech nie chce zniknąć. Trudno trzeba isć .’’
W tym czasie Ignazio i Piero są w restauracji jedzą lasagne i rozmawiają.
-Ignazio -Ciekawe czy udało mu się zapanować nad sobą. Zakład że tak o 10 euro.
- Piero- Może tak choć wątpię. Zgoda ja zakładam że nie podołał. Ooo …Gian na horyzoncie .
- To dość szybko się opanował. Nie jednak nie opanował uśmiechu . No nie victoria jest twoja .
-Trzeba nauczyć się ze raz na górze raz na dole.
-Masz 10 ero paskudo.
-Grazje.
Gianluca podchodzi do nich i siada przy stoliku.
-O czym dyskusja się toczy?
-Piero- O twą lasagne, którą udało mi się uchronić przed,, Smerfem Łakomczuchem’’
-Gian- W Takim razie gratuluję i dzięki wielkie.
-Proszę.
-Ignazio-Przesadzacie trochę z tym łakomstwem moim naprawdę chłopaki. Dobrze ,że Michele zgodził się na wyjazd do Werony to odpoczniemy ciut.
-Gian/Piero – Si. Chwała mu za to.
- Teraz tylko pozostaje nam wrócić do Bolonii , aby się przepakować.
-Gian mówi w czasie jedzenia lasagne- Mam plan. Teraz po obiedzie zdrzemnijmy się w pokoju i zejdziemy na kolacje o 19. Pójdziemy potem znów do pokoju tam nie wiem jak kto woli pójdzie wcześniej spać lub bo ja wiem poczyta książkę, Bo musimy być wypoczęci do drogi do domu.
- Piero - Okey .Mnie pasuje plan.
- Ignazio- Niech będzie.
Gian kończy jeść lasagne. Idą na górę do pokoju. W pokoju kładą się na łóżkach i drzemią . Jest 18.30. Budzik dzwoni .Chłopaki wstają i idą razem do restauracji na kolację. Na kolację jedzą łososia z sałatką grecką popijając czerwonym winem. Po kolacji wracają do pokoju. W pokoju Ignazio wyjmuje saksofon i ćwiczy grę na nim. Piero włącza muzykę na telefonie i słucha jej na słuchawkach. Gianluca czyta książkę ,, Dzieje Tristana i Izoldy’’ Józef Bedier. Jest 22 chłpaki odkładają przyjemności i zasypiają.
Jest 7 rano. Ragazzi wstają z łóżek , ścielą je najładniej jak umieją . Schodzą do restauracji na śniadanie. Na śniadanie mają kromki z pastą jajeczną, herbatę z cytryną , mokate.
Po śniadaniu idą do pokoju po walizki i zamykają drzwi do pokoju. Idą do recepcji i oddają klucze.
-Pierro- Buongiorno !Dziękujemy bardzo za miły pobyt w waszym hotelu. Mamy nadzieję, że wrócimy do Mediolanu kiedyś. Arrivederci!
-Recepcjonista-Arrivederla!
Chłopaki wychodzą na dwór idą do ferrali. Podchodzą do bagażnika i wrzucają do niego walizki. Tym razem za kierownicą siada Piero, Gianluca obok kierowcy ,Ignazio z tyłu .
-Piero-Wracamy nasza Bolonio!
-Gian-Si!
-Chłopcy włączcie może Radio Italia. Może będzie coś ciekawego do słuchania.
-Gian- Robi się . Zobaczmy gdzie jst ten przycisk do włączenia radia… A jest. Prego. Kurcze ty wies kidy kazać włączyć radio Ignazio akurat leci ,,E piu E penso’’ Andrea Boccelli.
-Bardzo zabawne. Piero jedźmy już .
-Już jedziemy.
Ragazzii jadą szosą podziwiając widoki przez okno auta. Jest 20 gdy dojeżdżają na miejsce. Zapada zmrok.
-Wszyscy trzej na widok domu -Witaj casa!
Piero otwiera drzwi kluczem, Wchodzą do środka.
-Gian-Dom ,słodki dom.
-Ignazio- Nie wiem jak wy ale idę się tylko umyć i idę spać. Bo rano trzeba wcześnie wstać i koniom wody dać.
-Piero- Co ci Ignazio.? Koni nie posiadamy. Oile wiem.
-O tóż mamy konie Piero tylko że są w stajni w mieście –citta. Dałem je parę dni wcześniej przed wyjazdem do Mediolanu.
-Piero- Acha. To mamy konie. Brak jedynie zbroi i mieczy nam , żeby grać rycerzy. A tak swoją drogą. Jak je nazwałeś?
- Zwą się : Walter, Alex, Spy, Flica i Otello.
-Ciekawe czy umiesz jeździć konno.
-Umiem. Idę się myć i spać. Wam radzę podobnie.
-Gian- Pójdziemy za twą rada. Dobrze ze są tu 3 łazienki.
-Piero- Racja Gianluca. Dobra myć się raz i do łóżek.
Chłopaki idą do łazienek się ogarnąć. Potem zasypiają w łóżkach.

Zostawcie komentarze w miejscu komentzrzy. Bardzo was proszę, bo dla was to 5 min  i drobnostka ,a dla mnie chęć do dalszego pisania.




Mediolan

Rozdział 5




-Gian-Ok. Chodźmy.
Przechodzą na 2gą stronę ulicy i są prawie na miejscu.
-Piero -Macie konto na facebook?
-Wszystkie trzy -Co za śmieszne pytanie pytanie . Jasne że mamy .
-Ignazio -To ułatwia sprawę kontaktu.
- Gian- Zwykle tego nie robimy znaczy nie proponujemy dziewczynom żeby poszukać je na fb i je akceptować wśród znajomych, a zwłaszcza ze świeżo poznanymi dziewczynami.
-Natale spytała podnosząc brew- Serio?
-Gian- Si. Noi parliamio rispetto. Tak. My mówimy poważnie.
-Rossa- Naprawdę zaprosilibyście nas na fb?
-Ignazio- O czym my mówimy od dobrych 2 minut? Tak naprawdę was zapraszamy na nasze konta na fb.
-Piero-Daje wam nasz adres : Strada Musica 50/2 Bolonia. Kod pocztowy 92-226.
-Notte- Dobrze. Bene. Jesteśmy już na naszej ulicy . Ulica zowie się Strada Canzone. Ulica Piosenki. A o to nasz dom.
Notte wskazuje na casa –dom. Dom jest zrobiony na podstawie prostokąta ,wielokondygnacyjny, z drewnianymi okiennicami. W oknach są doniczki z czerwonymi różami, niebieskimi bławatkami, i chryzantemami złocistymi. Tynk ścian pomalowany jest na biało. Dachówki na dachu są czerwone. Casa jest otoczony krzewami oliwek i klombem wielu kwiatów. W tle słychać świergot ptaków.
-Gian-Ślicznie macie tutaj. Ptaszki śpiewają wam pięknie. Voi avete casa bello.
-Rossa-Dziękujemy Gianluca za miłe słowa i za towarzyszenie nam do domu.
-Ignazio-Polecamy się na przyszłość.
Notte otwiera drzwi kluczem i naciska klamkę porta.
Chłopaki patrzą co robi.
Na odchodnym :
-Dziewczyny mówią za drzwi : Do zobaczenia ! A dopo! Addio!
-Chłopaki :Tak do miłego! Addio!
Natale zamyka drzwi.