Drodzy czytelnicy wybaczcie mi ale na razie z braku weny musicie uzbroić się w cierpliwość na nowy rozdział bo stanęłam punkcie i nie wiem jak z niego wyjść. więc na razie zawieszam działalność dopóki nie powstanie następny rozdział. A poza tym mam mature. Błagam o wybaczenie, że dopiero teraz podjęłam tę decyzję a nie wcześniej. :(
Grande Amore
To jest opowieść o chłopakach z zespolu Il Volo i dziewczynach które myślą ,że nie wiedzą co to jest miłość. Bohaterami są: Piero Barone, Ignazio, Boscheto,Gianluca Ginoble , Notte, Natale i Rossa Vento.
yy
czwartek, 13 października 2016
Przeprosiny
Drodzy czytelnicy wybaczcie mi ale na razie z braku weny musicie uzbroić się w cierpliwość na nowy rozdział bo stanęłam punkcie i nie wiem jak z niego wyjść. więc na razie zawieszam działalność dopóki nie powstanie następny rozdział. A poza tym mam mature. Błagam o wybaczenie, że dopiero teraz podjęłam tę decyzję a nie wcześniej. :(
Rozdział 9 cz. II Sny
Piero śnił. Był
na torze wyścigowym Formuły 1.Konkretnie pędził ponad 200 km/h w
czerwonym aucie. Minął właśnie kolejne okrążenie gdy czarne
auto go wyprzedzało. Nacisnął pedał gazu. Przyśpieszył bo było
to ostatnie okrążenie. Reszta przeciwników została w tyle tylko
został ten czarny wóz. Ostatnie 10 m. Czarny samochód próbuje
uderzyć w czerwony samochód Piero. Piero wymija czarny samochód
slalomem. Mija metę i sen ulega zmianie...
... Piero
znalazł się w parku. Na środku ścieżki stała ona- Notte.
Patrzyła się na wiewiórki skaczące po drzewie.
-Piero-Ciao la
mia stella e la mia luna (Czesc moja gwiazdo i moj ksiezycu.)
-Notte-Dio
mio!(Rany boskie!)Przestraszyłeś mnie?!
-Piero z
łobuzerskim uśmiechem rzecze-Wielu ludzi mówi mi ze podobieństwo
jest olbrzymie.
-Nie żartuj
sobie tak. Z Boga nie wolno kpić.
-Cerco.(Oczywiście.)Scuzami,prego.(Wybacz
mi,proszę.)
-Bene.(Dobrze.)W
sumie masz bardzo ciekawy garnitur w nutki i gdyby je właściwie
odczytać to by powstała by partytura ,, 4ry pory roku’’
Vivaldiego lub ,,La lucevan le stelle’’Pucciniego albo ,,List dla
Elizy’’ Beethovena.
-Kurczę no
ładnie sie ubrałem na spacer po parku choć przed chwila bylem
odziany w kombinezon kierowcy Formuly 1.
-Jej, nieźle
aczkolwiek myślę, ze w tym ci lepiej. Dodaje, ze jest jak
klawiatura fortepianu czyli biało-czarny.
-Bardzo śmieszne.
Może przejdźmy się.
-Ok.
Ida sobie po
ścieżce.
Przez głowę
Piero biegną takie myśli:
-Już prawie
zapomniałem jak to jest oddychać pełna piersią. Bez kamer,
fleszy, paparazzich, pokazać prawdziwego siebie. Mój Boże ja przy
niej mogę oderwać maskę, którą mam dla dziennikarzy, prasy,
telewizji, przy Gianluce i Ignazio oraz rodzicach mimo, ze przy
chłopakach jestem bardziej sobą niż przy innych. Ale przy
chłopakach gram starszego brata to też maska, ale tylko przy niej
zdejmuję maskę. Czemu przy niej mogę być sobą? Przy innych
jestem jak tatulowa ,,Lalka’’ Bolesława Prusa. Tak, tak wielka
sława to żart, książę błazna jest wart...
Notte wyrywa go z
rozmyślań, mówiąc:
-O sokół na
niebie.
-Faktycznie.
Niespodziewanie
znaleźli się pod pergolą czerwonych róż.
-Piero pyta się
nieśmiało- Notte zatańczysz?
-Notte się pyta
go - Niby jak bez muzyki?
-Znajdzie się na
to rada. Przecież jestem muzykiem. Umiem nucić. Nie daj sie błagać
na kolanach.
Notte skina głowę
na zgodę.
-A co zatańczymy?
-Walca.
Piero obejmuje ja
1ną ręka w tali a 2gą kładzie na jej ramieniu. Zaczynają
tańczyć. W którymś momencie wirowania zrządzeniem losu czy tez
czarowi chwili ich usta spotykają się. Gdy się oderwali od siebie,
zaskoczeni, zapatrzeni w rytm swoich serc gdy w ich otoczenie wdarł
się glos kukułki. Sen począł się rozpływać.
- Do zobaczenia
moja mila.
-Addio amore.
-Cholerny budzik
,ze też musiał zabrzmieć w takiej chwili!?-pomyślał Piero.
Ignazio śnił
na jawie jak to Ignazio. Śniło mu się, że jest wojownikiem ninja
i że jest na tajnej misji. Twierdza jest pełna wartowników a on
bidulek musi zdobyć szkatułkę z masy perłowej z wizerunkiem
złotego smoka. Która zgodnie ze starym przekazem miała pomóc
posiadaczowi w jakiś tylko sobie w znany sposób gdy ten był w
potrzebie. Ale na litość boską nie myślcie tylko, ze to Złota
lampa Alladyna. Szkatułkę nie zamieszkuje dżin spełniający trzy
życzenia. A Lampy mógł użyć każdy człek ale szkatułki mógł
użyć tylko człowiek o czystym sercu ,dobry szlachetny, roztropny,
mądry, gotów do poświęcenia i… mający duże poczucie humoru
plus dystans do siebie i do otaczającego go świata gdyż gdyby
szkatułka wpadłaby w nie powołane przyczyniła by się do zguby
ewentualnego posiadacza w niewiadomym skutkiem.
Ignazio wspina
się po ścianie twierdzy używając wnęk w ścianie. Pomału
zbliża się ku końcowi wspinaczki na wieżę . Jest już na
podłodze wieży. Usłyszał jakiś rumor.
-Ignazio-Diabli
nadali. Cholerni wartownicy, że też musieli wyleźć teraz.
Za przeciwległej
ściany budynku faktycznie idzie pięciu strażników.
-Dobra biegusiem
do wejścia i postarać się znaleźć w komnacie gdzie jest
szkatuła. Ignazio szybko przebiega pod nosem strażników i już
jest przy otwartych wrotach. W
Chodzi do środka
i widzi … olbrzymią liczbę schodów.
- No nie schody
tylko nie one… Mamo czemu musiałaś wygadać schody . Litości.
Dobra szybko trzeba po nich wejść i tyle.
Ignazio wchodzi
po nich na piętro i widzi drzwi do pokoju szkatuły. Robi krok do
przodu i płyty podłogi odrywają się od siebie. I poruszają się
do góry w dół wszerz i wzdłuż.
-Co to ma być..
Gwiezdne wojny czy co?! Ja Mocy przyciągania płytek nie mam. Dobra
chybqa trza skakać by się dostać do wejścia do pokoju.
Leci jedna płytka
i skacze na nią na drugą i tak dalej. W pewnym momencie ślizga
się na jednej i się osuwa z niej. Z spod spodu wychodzą barierki,
chwyta się ich i wczołguje na płytkę. Już jeden skok zrobić i
jest na miejscu. Skacze. Już jest na stałym gruncie przy drzwiach i
okazuje się, że drzwi są zamknięte. Na szczęście Ignazio umie
używać wytrychów i otwiera drzwi. Wchodzi do izby. Idzie do szafy
znajduje tajną skrytkę i zna kod. Kod skrytki ma brzmi: memento
cuore. Skrytka się otwiera i pokazuje się szkatułka.
-Nareszcie. Pora
wracać. Co jest, czemu czuje strach w sercu mym?
Ale najwyraźniej
Morfeusz ma inne plany wobec Ignazio bo przenosi gdzie gdzieś
indziej.
Przenosi go Na
plac zamku .
-No nie jak znowu
mam się wspinać to chyba zaraz bendę chudy jak patyk.
Ignazio słyszy
rżenie konia i jakby ryczenie jakiegoś dużego gada. I faktycznie w
jego kierunku kłusuje śnieżnobiały koń. A na ubraniach Igny
pojawia się złota zbroja i tarcza w dłoni ozdobiona złotymi
liliami oplatające serce oraz miecz przytroczony do pochwy. Koń
staje przed nim i strzyże uszami. Igna go dosiada i jadą tylko
koniowi w znanym kierunku. A koń kieruje się na wieżę.
Gadzina pojawia
się na horyzoncie.
-Ekstra jestem
rycerzem w lśniącej zbroi. Ciekawe kto jest zamknięty w wieży?
Holender to smok. Wielki straszny smok.
Smok zatrzymuje
się na środku nieba.
-Pędzimy na
sajgonki ze smoczusia.
Igna pędzi na
smoka.
Smok wzbija się
wyżej na niebie i robi zwrot pikując jak jastrząb w kierunku
ziemi. Otwiera paszczę i wybuchają płomienie. Rycerz zasłania
się tarczą w złote lilie oplatające serce. Płomienie go nie
dosięgają. Smok odlatuje by ponowić atak. Smok wraca. Rycerz
atakuje smoka w sposób niekonwencjonalny bo nie mieczem
przytroczonym do pasa a muzyką płynącą z jego ust i serca.
-No spiewamy ,,We
are the chempions’’z ,,Kurczaka małego’’
Smok odlatuje na
dobre. Drzwi w wieży się pojawiają. Wychodzi Natale z wieży i
pędzi jak głupia na spotkanie swemu wybawcy po schodach. Igna głos
kroków odwraca się i zdejmuje hełm i zsiada z konia. Wiatr
rozwieją mu włosy. Kim okazuje się dama w tarapatach.
-Natale?!
Natale wpada w
objęcia Ignie.
-
Ciao Ignazio!
Ciao
gwiazdo moja.( Ciao mia stella.)
-Jak ty tu
trafiłeś?
- Och… Za twoją
tęsknotą i strachem podążyłem. To ty mnie tu wezwałaś, więc
jestem.
-Acha. Gdzie do
diaska podziały się moje maniery …Dziękuje za uratowanie mi
życia.
- Bardzo cię
proszę. Ratować takie damy opresji to dla mnie czysta przyjemność.
I pięknie wyglądasz w tej zielonej sukni. Wyglądasz jak
księżniczka.
-Kurczę. nie mam
jedwabnej chusteczki by ci dać w podzięce zgodnie z tradycją.
- Nic nie
szkodzi. Ważne ,że jesteś. Dla nagrodą wystarczającą jesteś
ty. Bo cię kocham.
- Co takiego
powiedziałeś… że mnie …
- Kocham cię
Natale Vento. Czy to takie straszne, że taki wielkolud kocha taką
dziewczynę.
- O Mamo !? Ja po
prostu nie mogę w to uwierzyć ! to sen nic więcej. Jakże bym
chciała by był prawdziwy.
- Owszem to sen
ale za pomocą niewytłumaczalnej magii zdołałem znaleźć się w
twoim śnie i ci to wyznać bo nie wiem czy zdołałbym to zrobić w
realu. Wiedz, że zawsze przy tobie jestem w śnie czy w
rzeczywistości, w smutku i szczęściu. Wystarczy że pomyślisz o
mnie i się pojawię.
-Tak się składa
Ignazio Boschetto, ze też cię kocham.
-O żesz ty …
- Nie sądzę bym
ci zdołała wyznać w realu bo jestem zbyt cicha by takie rzeczy
mówić na głos.
- Ojej uszczypnij
mnie proszę albo nie pocałuj .
-No wiesz już
myślałem że nigdy nie poprosisz.
Ignazio podnosi
ją w ramieniem do góry a drugim bierze jej twarz delikatnie w dłoń
i pochyla się i powoli zbliża się do jej ust. I Gdy ich usta
spotykają się gwiazdy nagle się pojawiają i migoczą jaśniej
jak dla nikogo bardzie na ziemi.
Gianluca śnił
smacznie. Chcecie widzieć czemu smacznie?
Właśnie zjadł
Nuttelowego potwora mającego 2 metry wzrostu. I czyż taki sen nie
może być pożywny i wyśmienity?
To ja może
zacznę od początku a nie od środka. No dobra ustaliliśmy już,
że Gianluca śnił ale zanim przybyła potwór śniło mu się, że
jest na swoim koncercie i że ktoś pomylił się i zamiast puścić
mu muzykę ,,La Danza’’ Rossinigo dał muzykę metalową. Czego
kompletnie nie słucha i chyba prędzej by gardło zdarł sobie. No
cóż trzeba improwizować. Ignazio i Piero się patrzą na niego jak
na barana bo zachodzą w głowę jak ma zamiar się ratować. Bo
dobrze widzą że improwizacja nie jest domeną Gianluci tylko
profesjonalizm. Gian zaczyna śpiewać ,,La danza’’ na bardziej
muzykę rocken’drorową i pogranicze opery niż metalową ale
lepsze to niż nic. Na szczęście tłum fanek jest zachwyconych bo
oszołomił je swoim podobieństwem do Elvisa Presleya. Występ
dobiega końca. Chłopaczyna schodzi ze sceny. Podchodzi do chłopaków
ciężkim krokiem . Ignazio i Piero spoglądają na niego z dużym
oszołomieniem ,nie dowierzeniem i szacunkiem. Klepią go po plecach.
-Chłopaki mówią
zgodnym chórem- To było najbardziej obłędne wykonanie piosenki do
tej pory u ciebie. I dużą masz odwagę, że nie straciłeś głowy
tylko zrobiłeś to tak jak czułeś i co miałeś zrobić
wykonałeś. –w tym momencie psują efekt – Szkoda że nie miałeś
tego łobuzerskiego spojrzenia co zwykle wtedy było by super.
-Dzięki ale może
byście sami spróbowali co?
-Nie dzięki.
-Pora wracać do
domu.
-Mam nadzieje, że
nic podobnego mi się nie wydarzy.
Wtem zmina
scenariusza i Gianluca staje w oko w oko z potworem. Gdy potwór go
dotyka Gianluca i się cofa Gian odruchowo sprawdza miejsce
dotknięte. Zbiera na palec maź i wsadza do ust. Tą mazią jest
Nutella.
-Nutella pycha!
Takiego potwora to się nie boję!
I Gian zaczął
gonić potwora dopóki nie zagonił go do olbrzymiego słoika. A jak
go zagonił w słoikowy róg to zaczął go zjadać.
I tak się kończy
bajka go Nuttelowym potworze.
https://www.youtube.com/watch?v=NohCfUB4-Z8poniedziałek, 21 marca 2016
Rozdział 9 cz.I Sny
Rossa śni że
znajduje się na polanie. Szum rzeki, drzew, ptaków śpiew. Czuć
zapach kwitnących kwiatów. Siedzi na kocu, na trawie w cieniu
drzew. Zasłuchana w świergot ptaków nie słyszy kroków. Za jej
plecami dochodzi powitanie i pytanie po włosku i hiszpańsku:
-Cześć piękna
dziewczyno. (Ciao bella ragazza. Hola guapa chica.) Mogę się
przyłączyć? ( Posso parte cipare? Te puede acopar?)
Rossa odwraca się
w tamtą stronę i widzi kruczoczarną czuprynę i piwne oczy w
odcieniu mlecznej czekolady i nieśmiały uśmiech.
-Ciao Gianluca! …
Eee… To znaczy usiądź proszę. ( Si prego di
sidersi. Estas sentando por favor.)
-mówi Gianluca-
Dziękuję bardzo. ( Molto grazie. Muchas gracias.)- po czym dodaje z
łobuzerskim błyskiem w oczach- Ślicznie wyglądasz w tej z tej
piżamie z Bambim.
-Rossa cała się
rumieni- Co takiego ?! No ładne kwiatki ! Piżama z Babim na
spotkaniu z tobą.
-Gianluca patrzy
jej w oczy i mówi uwodzicielskim barytonem- Nic nie szkodzi. Jesteś
taka urocza kiedy się rumienisz. Wyglądasz wtedy jak dojrzała
wiśnia, taka błyszcząca i soczysta, że chciałoby się ją zjeść.
Naprawdę śliczna jesteś.
-Rossa roześmiana
mówi- Skoro już takie głupstwa gadasz to może zjedzmy te owoce.
Co?
- Wcale nie gadam
głupstw. Dobrze nazbierajmy trochę tych czereśni z drzew. Weźmy
ten koszyk i wrzucajmy do niego owoce.
Idą w kierunku
drzew. Stoją pod czereśnią. zrywają owoce i wrzucają do
koszyka. W pewnym momencie Rossa traci równowagę i Gianluca jakimś
cudem zdąża ją złapać w porę. Rossa nie chcący go przewraca
na ziemię. Turlają i śmieją się. Gdy się w końcu zatrzymują
są dobre 2 metry od drzew. Gianluca leży na trawie a Rossa na nim.
Słońce zajaśniało, ptaki zamilkły, wiatr ucichł. Rossa ma
twarz parę centymetrów od twarzy Gianluci. Gian dostrzegając
wysunięty kosmyk włosów opadający na twarz Rossy, niby od
niechcenia chowa go za jej ucho i wraca dłonią do jej policzka.
Leciutko podnosi się na łokciu i zbliża do twarzy Rossy. Widzi w
jej oczach nie me zrozumienie i niedowierzenie. Jest parę mm od
jej ust. I gdy w końcu ich usta się spotykają świat staje w miejscu.
Natale śni.
Ciemność. Zimno. Kamień. Czuć kamienną ścianę.
-Jestem w wieży.
( Io sono in nellla torre. Yo en nella
torre.) Słyszę ryk.
Podchodzę do
małego okna. Widzę przez okno smoka.( Io so con
la finestra un drago. Yoveo por la ventana un dragon.)
Lata na
skrzydłach wokół wieży . Ma muskularne łapy, wielki łeb, jest w
ogóle olbrzymi. Jest pomarańczowy jak płomień ognia. Wtem
zatrzymuje się. Utkwił wzrok w pewnym punkcie na środku placu.
Coś tam lśni i się porusza. Dostrzegam jeźdźca odzianego w
złotą zbroję na śnieżnobiałym rumaku. Pędzącego do smoka.
Smok wzbija się wyżej na niebie i robi zwrot pikując jak jastrząb
w kierunku ziemi. Otwiera paszczę i wybuchają płomienie. Rycerz
zasłania się tarczą w złote lilie oplatające serce. Płomienie
go nie dosięgają. Smok odlatuje by ponowić atak. Smok wraca
Rycerz atakuje smoka w sposób niekonwencjonalny bo nie mieczem
przytroczonym do pasa a muzyką płynącą z jego ust i serca.
Rycerz śpiewa ,,We are the champions’’ z bajki ,,Kurczak mały’’.
-Chwila momen…
Znam ten głos… To niemożliwe by był to…
Smok odlatuje na
dobre. Drzwi w wieży się pojawiają, a ja mogę wyjść z mojej
samotni. Wychodzę z wieży i pędzę jak głupia na spotkanie memu
wybawcy po schodach. Ten na głos kroków odwraca się i zdejmuje
hełm i zsiada z konia. Wiatr rozwieją mu włosy. Kto okazuje się
być mym rycerzem na białym koniu? I kogo widzę…
- Ciao Ignazio!
Wpadam w jego
objęcia.
- Ciao gwiazdo
moja.( Ciao mia stella.)
-Jak ty tu
trafiłeś?
- Och… Za twoją
tęsknotą i strachem podążyłem. To ty mnie tu wezwałaś, więc
jestem.
-Acha. Gdzie do
diaska podziały się moje maniery …Dziękuje za uratowanie mi
życia.
- Bardzo cię
proszę. Ratować takie damy opresji to dla mnie czysta przyjemność.
I pięknie wyglądz w tej zielonej sukni. Wyglądasz jak księżniczka.
-Kurczę. nie mam
jedwabnej chusteczki by ci dać w podzięce zgodnie z tradycją.
- Nic nie
szkodzi. Ważne ,że jesteś. Dla nagrodą wystarczającą jesteś
ty. Bo cię kocham.
- Co takiego
powiedziałeś… że mnie …
- Kocham cię
Natale Vento. Czy to takie straszne, że taki wielkolud kocha taką
dziewczynę.
- O Mamo !? Ja po
prostu nie mogę w to uwierzyć ! to sen nic więcej. Jakże bym
chcicała by był prawdziwy.
- Owszem to sen
ale za pomocą niewytłumaczalnej magii zdołałem znaleźć się w
twoim śnie i ci to wyznać bo nie wiem czy zdołałbym to zrobić w
realu. Wiedz, że zawsze przy tobie jestem w śnie czy w
rzeczywistości, w smutku i szczęściu. Wystarczy że pomyślisz o
mnie i się pojawię.
- Ojej uszczypnij
mnie proszę albo nie pocałuj .
-No wiesz już
myślałem że nigdy nie poprosisz.
Ignazio bierze
ją w ramieniem do góry a drugim bierze jej twarz delikatnie w dłoń
i pochyla się i powoli zbliża się do jej ust. I Gdy ich usta
spotykają się gwiazdy nagle się pojawiają i migoczą jaśniej
jak dla nikogo bardzie na ziemi.
Notte nie
potrafiła zasnąć i przewracała się z boku na bok. Jednak kiedy w
końcu zapadła w głęboki sen, przyśnił jej się Piero. Szli obok
siebie, w ciepły wieczór i nagle Piero wyciągnął do niej swoją
dłoń, którą chwyciła i opletli swoje palce jakby byli
przyjaciółmi-przynajmniej tak jej się wydawało, gdy wstała rano.
Nie rozmawiali ze sobą i szli nawet nie wiedząc dokąd, ale przy
nim czuła się bezpiecznie i wiedziała, że nie grozi jej przy nim
żadne nie bezpieczeństwo. kątem oka widziała jego twarz, z której
nie mogła nic wyczytać. Czy myślał w tej chwili o niej, o
nich???Piero był tajemniczy. Wtedy zadzwonił budzik i cały czar
snu prysnął jak bańka mydlana.
Ten rozdział dedykuję Nadii Barone która pomogła mi ze snem Notte. Dedykuję też go Hanie Machejek, która wykonałą mema Ignazio rycerza.Dzięki wam pomoc. Jak podobał się rozdział? Szczególnie mówię tu do każdej z was dziewczyny która kocha każdego z tych trzech panów. Następny nie wiem kiedy będzie bo nawet nie jest napisany. Wybaczcie mi.
Na koniec buziaki od chłopaków.
środa, 17 lutego 2016
Rozdział 8
…W tym czasie
w casa sióstr Vento gdy Rossa myśli nad pracą domową z włoskiego.
Natale myje naczynia po obiedzie.
-Notte uderza
się dłonią w czoło: Rany! Jak mogłam zapomnieć ze jest wrzesień
i, że Rossa ma szkołę?! Ja się pytam się jak ?!
-Natale: Notte
uspokój się. Proszę cię bardzo. Miałaś prawo zapomnieć,
naprawdę. Dzisiejszy dzień to dzień pełen wrażeń. Najpierw
Koncert Il Volo, potem chłopaki nas odprowadzili pod sam dom,
jeszcze później wieści o Francesce. I dodaj sobie fakt, że
zaprosili nas na fb i dalin swój adres zamieszkania.
- Notte: Może
masz rację Natale. Idę pograć na pianinie.
-Natale: Ok. A co
zagrasz?
-Notte: Chyba
,,Adagio’’
-Natale: Fajnie.
Ja już kończę zmywać naczynia. Więc pójdę do pokoju i się
spakuję choć mamy dopiero 14 września.
-Notte: Ok. To
idę grać.
Notte wychodzi
z kuchni i kieruje się na schody (donna) pierwsze piętro .Wchodzi
po ich kamiennych stopniach. Schody są kręcone. Mają 36 stopni.
Wic chwile schodzi zanim wejdzie do góry. Notte jest już na górze.
Jest rozwidlenie. Notte kieruje sięna lewo od schodów.
Idzie do pokoju
zwanego salą muzyczną, ponieważ stoi tam wiele instrumentów.
Dziewczyna podchodzi do ostatnich drzwi na końcu holu. Trzeba
pamiętać, że drzwi są dębowe ze srebrną obracającą się
gałką. Ragazza przekrecca gałke i wchodzi do pokoju. Kieruje się
od razu do pianina i zaczyna grać :,,Adagio’’ ,, Cztery pory
roku’’ Vivaldiego,,Tocata’’ Johanna Sebastiana Bacha.
-Notte:Dobra
wystarczy tego jest 16. 30 pora spakować rzeczy do wyjazdu. Idzie do
pokoju który jest umeblowany w meble koloru księżyca i jego
kształcie. Zajrzyjmy do szuflad i szaf czy coś mam na wesele i
ślub Francesci. Karmelowa suknia zbyt luźna , szafirowa zbyt
wyzywająca, Złota jak najbardziej. Skromna i na tyle z małym
dekoltem żeby nie wzbudzać jakiś akcji i zainteresowania.
Szczoteczka , kosmetyki , piżama z myszką miki lądują w czarnej
torbie z Adidasa. Jeszcze jakieś ubranie na zmianę. Bluzka biała,
czerwone spodnie. Szpilki koloru złotego.Gotowe.
W tym czasie
gdy Notte poszła grać Natale wyciera blaty.
-No prawie koniec
… Tylko niech ta kropka brudu zniknie i… Już. Teraz pójdę
pograć do pokoju i porysuję sobie. Jeszcze nie wiem co ale coś
porysuję.
Natale: Wychodzi
z kuchni i idzie na schody. Wchodzi po nich i kieruje się w
przeciwnym kierunku niż sala muzyczna.
-,,Jak to dobrze
mieć w pokoju swój instrument oprócz w sali muzycznej. ‘’
Wchodzi do
zielono- czerwonego pokoju umeblowanego w meble w kształcie gwiazd
z balkonem na wyjście ze schodami do ogrodu i na jego widok. Przez
ten balkon jej ściana przypomina scenę z ,,Romea i Julii’’
jedynie nocą brak Romea. Wtedy to było by jak w Romeo i Julii.
-Zajrzyjmy do s
szafy. Wiśniowa jak najbardziej. Do tego spodnie niebieskie i żółta
bluzka, piżama z Smerfetką, szczoteczka do zębów , kosmetyczka z
kosmetykami. Jeszcze szpilki czerwone plus buty na obcasie kolory
zielonego. I już zrobione. Gotowa. Pora porysować. Zajrzyjmy do
katalogu zdjęć pragnących być narysowanymi… O zdjęcie Giacomo
Puccinniego chce być narysowane. No to dobrze. Rysuję już. Rysuj,
rysuj wesoły domisiu…
Rossa wraca do
domu i otwiera drzwi. Wchodzi do środka. Kieruje się na chody do
góry. Wchodzi po nich na piętro. Idzie korytarzem do swego
królestwa. Otwiera drzwi pokoju i zapala światło. Zamyka drzwi.
Podchodzi do regału z książkami i sięga po ,, Upiora Opery’’
autorstwa Gastona Leroux. Siada w swoim ulubionym fotelu w kształcie
róży o barwie czarnej i zaczyna czytać.
Nagle słyszy za
oknem muzykę i śpiew. Postanawia zobaczyć kto to występuje pod
jej oknem. Śpiewa Marcus Algieri ,który gra na gitarze i śpiewa
,, Musica Proibita’’. Marcus Algieri to 20letni chłopak ze
szkoły do której chodzi Rossa . Kapitan ( gwiazda)drużyny piłki
nożnej i kapeli szkolnej. Ma blond włosy, niebieskie oczy , 190 cm
wzrostu , atletyczną budowę ciała. Uśmiech Apollinna. Głos jak
Andrea Bocelli. Innymi słowy obiekt pożądania płci pięknej w
szkole. Ale od pewnego czasu jest zaineresowany Rossą.
-Rossa układa w
głowie zdanie o treści: No pięknie jeszcze tego tutaj błazna mi
brakowało na głowie. Rosa otwiera okno. Marcus przestaje grać i
śpiewać na jej widok.
- Algieri nie mam
zamiary oddać ci swego serca! Ile razy mam mówić ?! Wynoś się
zanim powiem Sancho Pansie by wywalił cię ze szkoły.
-Marcus: Rossa
weź. Dziś list ci napisałem, lato zbliża się więc chciałem
powtórzyć Tobie jeszcze raz : Zawsze z tobą chciałbym być!
Tylko we dwoje! Zawsze z tobą chciałbym być! Kochaj mnie za to!
Zawsze z tobą chciałbym być!
-Rossa: O! Mio
Dio! Pieta’! Litości! Z choinki żeś się urwał?! To już jest
bezczelność i nachodzenie. Spadaj na drzewo ! Bo rzucę cymś w
ciebie?!
I zrzuca mu na
głowę doniczkę z kaktusem na głowę. Ale fata chciały, że
doniczka spadła na chodnik a nie na głowę truciciela głowy.
-Rossa pójdę
tylko dlatego że tak pięknie prosisz. A dla mnie każde twe słowo
to rozkaz. Zobaczymy się jutro w szkole.
-Ty chyba sobie
żarty stroisz ze mnie?!
Marcus idzie do
domu swego. Rossa zamyka okno. Rossa zaciska dłonie w pięści.
-Musze , musze
zaśpiewać piosenkę z bajki ,,Herkures’’ pt,, Ani słowa’’.
Zaczyna śpiewać:
Ofiarę złóżcie
z głupiej kozy
co sama sobie
winna jest.
Myślałam: jakoś
się ułoży,
lecz miedzy mity
to muszę włożyć
Kogo chcesz
czarować,
skoro serce masz
na wierzchu
Już straciłaś
głowę,
dostrzegamy to
bez przeszkód
Nie wstydź
się-To piękne
poczuć nagle
mięte
i mieć w głowie
pstro
Co to, to nie
Ani słowa- a
sio!
Co z tego
każdy się
dowie, o, o!
Nie powiem
że pokochałabym
go
To jakiś banał,
Co jakiś czas
parę
lat przybywa
a serce coraz
głupsze,
mój rozum
krzyczy
weź się w karby
lecz serce głuche
gdy się uprze
Wzbraniasz się
nieszczerze
uczuć nie
potrafisz
wyznać
nas tym nie
nabierzesz
co dopiero zaś
mężczyznę!
Popatrz prawdzie
w oczy on cię zauroczył
kochasz go, go,
go i już
Co to. to nie
ani słowa, sio!
Ty wiesz
-on też
kocha cię
-kochasz go
Na pewno nie
powiem że
kocham go
Poczekaj, stań
bez dwóch zdań
kochasz go
Co to, to nie
Ani słowa- a
sio!
Ani słowa- nie!
Nie powiem
że pokochałam
Już dosyć hec
to nie grzech
-kochać go!
Cichutko więc
powiem że
kocham go
Gdy jest pod
koniec ostatniej zwrotki kładzie się na łóżku , przykrywa się
kocem i widzi przed oczami piękne kolory mlecznej czekolady i
słyszy w głowie aksamitny baryton mówiący : kocham cię. Z tą
wizją zasypia.
W tym czasie jak
Rossa dyskutuje z Marcusem Natale i Notte wychodzą z pokoi
zaciekawione hałase. Zatrzymują się na korytarzu naprzeciwko
siebie. Posyłając porozumiewawcze spojrzenie.
-Notte: Czyżby w
końcu Rossa miała adoratora?
- Natale:
najwyraźniej tak. Na dodatek upierdliwego i mało inteligentnego.
Biedactwo tacy są najgorsi. Jakoś sobie poradzi. Ciekawe jak to
rozegra?
- Wróćmy do
siebie, żeby nie nabrała podejrzeń , że my wiemy.Chyba rozumiem
czemu nic nie mówiła nam o nim. Dobrej nocy Natale. Buonanotte
Natale.
- Buonanotte
Notte.
Dziewczyny
wracają do swoich pokoi. Kładą się na łóżkach i choć nie
wiedzą o tym, że do snu wybrały tą samą piosenkę.. Tą
piosenką jest mianowicie,, Beatiful that way’’ . Zasypiają w
jej taktach.
ozdział 8 dedykujęTobie: Paulino Banchewicz za to, że jesteś moim
promyczkiem oświetlającym mi drogę, żebym się nie zgubiła w
życiu i w opowiadaniu. Magdzie Nalewajek za to, że doradza mi
nadal z opowiadaniem. Nadii Barone za dobre słowo dotyczące
opowiadania . Mimo, że uważam że to opowiadanie jest bazgrołem .
czwartek, 10 grudnia 2015
Rozdział 7
Mediolan
W domu sióstr
Vento. Po zamknięciu drzwi przez Natale.
-Natale odwraca
się plecami do drzwi i kieruje pytanie do 21letniej Notte i
19letniej Ross- Czy panowie z Il Volo bas odprowadzili do domu ?
Czy to było śnienie na jawie dziewczyny? Może któraś mnie
uszczypnąć a najlepiej zróbcie to obie. Będzie to test czy to
wydarzyło się w rzeczywistości.
-Notte/Rossa-Prosimy
cię bardzo nasza zwariowana 20latko.
Posłusznie
szczypią Natale w oba policzki.
-Ała! Nie
musiałyście tak mocno. Przynajmniej wiemy, że to wydarzyło się
naprawdę.
-Notte- Owszem
przynajmniej nie mamy urojeń. Choć może i ty nas obie uszczypnij
bo nie mogę w to uwierzyć.
-Nie ma sprawy
siostry moje.
-Auć!
-Auł!
- Jak widać to
nie były żadne czary.
-Rossa- Tak czuć,
że to nie żadne gusła.
-Natale- Tak
swoją drogą pora wrócić na ziemię. Właśnie przypomniało mi
się, że przyszedł list do ciebie Notte i miałam ci go dać rano
ale zapomniałam. Scuza.
-Notte- Miałaś
prawo zapomnieć o nim. W końcu się śpieszyłyśmy na koncert.
Gdzie jest list ?
-Natale- U mnie w
pokoju. Już po niego pędzę , lecę.
- Bene .Rossa
możesz odgrzać raviolli z grzybami na obiadokolacje.
-Jasne. .Już się
robi. Od razu nakryję do stołu.
Notte zostaje
sama w holu i czeka na Natale z listem.. .Rossa idzie na prawo od
wejścia do domu do kuchni. Kuchnia jest jasna , przestronna. Rossa
podchodzi do lodówki. otwiera i bierze miskę z ravioli . Potem
wyjmuje po parę i kładzie na talerze i podgrzewa w mikrofalówce.
Gdy raviolli się grzeją Rossa idzie do pomarańczowej jadalni i
nakrywa do stołu. Stół jest duży prostokątny jeśli wierzyć
przekazom pochodzi z II połowy XIX wieku. Dom jest nieco starszy
bo z końca XVIII wieku.
- No to teraz
pozostaje zawołać dziewczyny na obiad. Natale! Notte! Obiad na
stole!
-Natale-Idziemy !
Nie musisz tak krzyczeć i dawać przy tej okazji wysokiego C Rossa.
W tym czasie jak
Rossa szykuje jedzenie i nakrywa stół ze schodów zbiega Natale z
listem, który wręcza Notte. Notte otwiera go i czyta.
-Notte- No proszę
nasza kuzynka Francesca Monte się wychodzi za mąż i zaprasza nas
na ślub i wesele w Weronie, które odbędzie się 24 września.
-Bombowo, że
szykuje się wycieczka. Teraz trzeba powiadomić Rosse o tym .
Znając życie ucieszy się nie z miernie z powodu tłumów.
-Note-Taaak na
pewno. A raczej będzie szykować wymówki żeby ominąć wesele i
nie iść na nie. Jeszcze poszłaby pewnie na ślub , ale na wesele
ciężko ją będzie przekonać. Zważywszy , że jest nie śmiała
i choć tańczy z nas najlepiej to będzie skrępowana jak zwykle
wśród większej liczby ludzi. Chyba nas woła na obiad. Lepiej
chodźmy bo jak włączy wysokie C to nie będzie z nią w stanie
wytrzymać do końca tego dnia.
Notte i Natale
wchodzą do jadalni i siadają do stołu razem z Rossą. Zaczyna się
rozmowa między siostrami.
-Notte-Rossa
słuchaj będziemy za parę dni wyjechać do Werony .
-Czemu?
-Ponieważ nasza
Francesca wychodzi za maż i zaprasza nas na swój ślub i swoje
wesele.
-Cieszę się, że
znalazła szczęście, ale ja nie chcę iść na wesele bo zawsze
jestem zapraszana do tańca przez wszystkich i nie mogę siąść
nawet na sekundę bo ktoś bez przerwy odbija mnie od drugiego
partnera do tańca.
-Natale-Wiesz
Ross. Akurat my nie cieszymy się takim powodzeniem na jakichkolwiek
imprezach. I my zazdrościmy ci takiego powodzenia u płci
przeciwnej. Owszem to kłopotliwe ,że nie masz w tedy wytchnienia
ale i fakt ,że peszysz się wśród tłumu.
-Notte- Pójdziesz
na godzinkę na wesele, a potem wrócisz do domu wujka Alfredo i
cioci Dario . Bene Rossa? Dobrze Rossa?
-Rossa- Dobrze.
-Natale- To ja
pozmywam talerze. I co robimy potem?
-Notte- Nie wiem.
Możemy zagrać w scrabble.
-Natale/Rossa-Macche’!
Oczywiście ,że nie!
-Note- W takim
razie każda robi co jej się żywnie podoba. Ja idę pograć na
pianinie .
-Natale-To jak
skończę idę pograć na wiolonczeli lub porysuję coś.
-Rossa- A ja
pójdę chyba się przejść na Piazza del Duomo. Jak wrócę
pogram może na skrzypcach i może coś zaśpiewam. I potem spakuję
rzeczy na wyjazd.
-Tak jeszcze się
spakujemy Natale.
-Tak.
-Rossa-To idę .
-Notte-Tyko wróć
wcześnie bo już jest 14.
-Jasne.
Rossa wychodzi z
domu. Kieruje się na Piazza del Duomo. Idzie drogą na plac
katedralny ,który znajduje się tuż naprzeciwko casa.
-Piazza del Duomo
jest piękne podobnie jak katedra która znajduje się w centrum
placu. Muszę zastanowić się nad pojęciem miłości do
wypracowania (a componimento) na włoski do szkoły. A tutaj
najlepiej mi się myśli nad nurtującymi kwestiami. Siądę sobie
jak zwykle na ławeczce i pomyśle. Od razu postaram sobie
przypomnieć historię katedry i placu. To najpierw zajmę się
placem i katedrą.
Piazza del Duomo
jest to głównym placem miejskim (katedralnym) w Mediolanie. Jego
nazwa pochodzi od Katedry Narodzin św. Marii Duomo St. Maria
Nascente di Milano ,jest gotycką marmurową katedrą jedną z
najbardziej znanych budowli we Włoszech i Europie. . Należy do
największych kościołów na świecie (długość 157 m, szerokość
93 m). Również witraże w chórze katedry, należą do
największych na świecie. Na miejscu obecnej katedry znajdowała się
wczesnochrześcijańska katedra Santa Maria Maggiore i nieco większa
bazylika rzymska wyświęcona później na kościół św. Tekli.
Obie budowle pochodziły z IV wieku, były wielokrotnie burzone i ze
odbudowywane. Budowę obecnej świątyni rozpoczął w 1386 książę
Gian Galeazzo Visconti. Zakończona została w epoce Napoleona.
Katedra została wyświęcona w 1572 przez kardynała i arcybiskupa
Mediolanu Karola Boromeusza. Przeważa gotycki styl budowli, w jej
fasadzie jest jednak połączenie form barokowych i neogotyckich,
które pojawiły się w czasie przebudowy w roku 1858.Reprezentacyjny
plac katedralny powstał w latach 1865-1873. Dach katedry, ozdobiony
jest 135 rzeźbami i gargulcami, dostępny jest dla turystów.
Brązowe drzwi wejściowe ozdobione są płaskorzeźbami
przedstawiającymi sceny z życia Maryji, św. Ambrożego i dziejów
miasta. W górnych rzeźbieniach okien apsydy dopatrzeć się można
herbu Viscontich – węża połykającego człowieka.
Reprezentacyjny plac katedralny powstał w latach 1865-1873. Na
skrzyżowaniu nawy głównej i transeptu znajduje się wieżyczka,
zwieńczona widoczną z daleka, złoconą figurą Madonny. Mieszkańcy
Mediolanu nazywają ją La Madonnina i wspominają w nieoficjalnym
hymnie miasta "O mia bela Madunina...".
No dobrze wróćmy
do samego placu .
Plac jest w
kształcie prostokąta, , o całkowitej powierzchni 17.000 m 2.
Piazza wyznacza centrum miasta. Choć plac katedralny został
stworzony w 14 wieku i stopniowo rozwijał się od tego czasu wraz z
katedrą . Jego ogólny plan w obecnej formie zawdzięcza
architektowi architekta Giuseppe Mengoni i pochodzi z drugiej połowy
19 wieku. Monumentalne budynki, które wyznaczają jego strony ,
zostały wprowadzone Mengoniego. Wyjątkiem jest katedra i Pałac
Królewski. Najbardziej zauważalnym budynkiem stworzonym przez
Mengoniego jest Galleria Vittorio Emanuele.
Początki Piazza
del Duomo sięgają do wizji Azzone Visconti(Władca Mediolanie od
1329 do 1339 roku). W 1330 roku, Azzone nakazał rozbiórkę tawern,
które okrążały dwa centralne kościoły Mediolanu w tym czasie
Katedrę Santa Maria Maggiore i Bazylikę Santa Tecla. Aby stworzyć
rynek, o nazwie "Piazza dell'Arengo", który jest pierwszym
wcieleniem tego, Który jest obecnie Piazza del Duomo. Żaden z
oryginalnych budynków Piazza dell'Arengario nie przetrwała.
-Nic więcej nie
pamiętam ,niestety na temat placu i katedry. Mogłam nieco bardziej
uważać na historii.
No to czas na
włoski. Temat pracy domowej to: ,, Co to jest miłość’’. A
skąd ja mam do jasnej ciasnej cholewki wiedzieć,, Co to jest
miłość’’, przecież ja jedynie miałam dość długie i silne
zauroczenie do Lorenzo Dragomir, a to trwało tylko przez jakieś
2lata i mi przeszło. A poza tym nie miałam chłopaka jak Notte czy
Natale. Jedynie znam to uczucie pod adresem moich starszych sióstr i
rodziców . Którzy notabene jakieś 2 lata temu postanowili
wyjechać do Grecji bo uznali, że ich córki są na tyle dorosłe
,że dadzą sobie radę z domem oraz rachunkami i tego typu sprawami.
Przynajmniej mamy z nimi kontakt na fb. Bo spotkanie rodzinne nastąpi
na Natale Święta Bożego Narodzenia i nasze urodziny (Almeno
abbiamo contatto con loro su fb . Perche la prossima famiglia
riunione si svolgerà probabilmente per Natale e i nostri
compleanni. )Więc niech się zastanowię co to jest miłość i
może zacznę tak …
,, Miłość
jest to uczucie ,które łączy dwoje ludzi. Którzy chronią się
na wzajem ,są z sobą i wspierają siebie mimo przeciwności losu
szczególnie w trudnych chwilach i się kochają. Lista o motywie
miłości w świecie literatury, muzyki, filmu jest długa, szeroka
i obszerna. Powstało dziesiątki, setki, tysiące jeśli nie miliony
utworów o tej tematyce. Ale można podzielić ją na tragiczną i
szczęśliwą oraz nie szczęśliwą. Inna będzie miłości matki do
dziecka a inna dziewczyny do chłopaka, a jeszcze inna żony do męża.
Przykłady
utworów o miłości tragicznej? Proszę bardzo. Utwory o miłości
tragicznej to :,, Romeo i Julia’’ Williama Szekspira , ,,Tristan
i Izolda’’ Józefa Bedier, ‘’ Eugieniusz Oniegin’’
Aleksandera Puszkina . Fakt z literatury to mało przykładów. W
muzyce o nie szczęśliwej miłości canzoni jest pełno: ,,
Delilah’',, Un storia de amore’’ ,, Don
Giovanni ‘’. W filmie ,, Titanic’’,,Romeo i Julia’’ ,,
Król Artur’’
O szczęśliwej
miłości utwory literackie to : ,,Królewna Śnieżka’’
Filmy o
szczęśliwej miłości to : ,,Shrek’’ ,,Kraina lodu’
’,,Ciasteczko’’. Utwory muzyczne na pewno istnieją takie, ale
ja ich nie znam.
Wracając do
literatury to dobrym przykładem jest ,,Hymn o miłości’’ św.
Pawła Apostoła , konkretniej fragment pierwszego listu do
Koryntian ( rozdział 13, werset 1-13). Gdzie św. Paweł ukazuje
wzorzec miłości doskonałej, rozumianej jako cnota duchowa. Jest to
jeden z najpiękniejszych utworów pochwalnych na cześć miłości w
historii literatury. Oto fragment:
,,Gdybym mówił
językami ludzi i aniołów,
a miłości bym
nie miał,
stałbym się jak
miedź brzęcząca
albo cymbał
brzmiący.
Gdybym też
miał dar prorokowania
i znał wszystkie
tajemnice,
i posiadał
wszelką wiedzę,
i wszelką
[możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym
nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał
na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił
na spalenie,
lecz miłości
bym nie miał,
nic bym nie
zyskał.
Miłość
cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie
zazdrości,
nie szuka
poklasku,
nie unosi się
pychą;
nie dopuszcza
się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się
gniewem,
nie pamięta
złego;
nie cieszy się
z niesprawiedliwości,
lecz współweseli
się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu
wierzy,
we wszystkim
pokłada nadzieję,
wszystko
przetrzyma.
Miłość
nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak
proroctwa, które się skończą,
albo jak dar
języków, który zniknie,
lub jak wiedza,
której zabraknie.
Po części
bowiem tylko poznajemy,
po części
prorokujemy.
Gdy zaś
przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co
jest tylko częściowe.
Gdy byłem
dzieckiem,
mówiłem jak
dziecko,
czułem jak
dziecko,
myślałem jak
dziecko.
Kiedy zaś stałem
się mężem,
wyzbyłem się
tego, co dziecięce.
Teraz widzimy
jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś
[zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję
po części,
wtedy zaś poznam
tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają
wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś
największa jest miłość. ‘’
Równie ślicznym utworem jest wiersz Czesława Miłosza ,,Miłość’’:
Miłość
to znaczy popatrzę na siebie,
Tak jak
się patrzy na obce nam rzeczy,
Bo
jesteś jedną z tych rzeczy wielu.
A kto tak
patrzy, choć sam o tym nie wie,
Ze zmartwień
różnych swoje serce leczy,
Ptak mu i
drzewo mowią: przyjacielu.
Wtedy i
siebie, i rzeczy chce użyć,
Żeby
stanęły w wypełnienia łunie.
To nic, że
czasem nie wie, czemu służyć:
Nie ten
najlepiej służy, kto rozumie.
Podmiot liryczny
bardzo wnikliwie przygląda się miłości. Jest to uczucie, dzięki
któremu żyjemy, które towarzyszy człowiekowi od narodzin, aż po
śmierć. Osoba mówiąca w utworze skłania czytelnika, by spróbował
popatrzeć na siebie z boku z miłością, przyglądnął się sobie,
jakby się nie znał. Uświadamia nam, że jesteśmy tylko jednym z
elementów otaczającego nas świata. Czy to, co czynimy, świadczy
o nas dobrze? A może powinniśmy postąpić inaczej? To
,,spojrzenie z boku’’ może zobiektyzować nasze mniemanie o
sobie, uchronić nas od cierpienia: A kto tak patrzy, choć sam o
tym nie wie, Ze zmartwień różnych swoje serce leczy. Miłość
według podmiotu lirycznego jest jedynym uczuciem, poprzez które
możemy w pełni poznać siebie i innych. Miłość prowadzi do
poczucia wspólnoty ze światem przyrody: Ptak mu i drzewo mówią:
przyjacielu.
Takie rozumienie
miłości pozwala człowiekowi służyć sobie i innym w jedności z
otaczającą go przyrodą: Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć, Żeby
stanęły w wypełnienia łunie. Podmiot liryczny zakłada swoiste
równouprawnienie świata rzeczy i człowieka, które ostatecznie
łączą się w miłości. To nic, że czasem nie wie, czemu służyć:
Nie ten najlepiej służy, kto rozumie- kończąc wiersz, poeta
podkreśla, że najważniejsze jest, by dawać siebie światu,
służyć, niekoniecznie wszystko rozstrzygać rozumem.’’
-Nareszcie
koniec. Z całym szacunkiem do profesora Sonni Vanzi, ale dał bardzo
trudny temat pracy domowej. Mogę wracać do domu. Spójrzmy na
zegarek w komórce. Jest godzina 16.30 .
Rossa wstaje z
ławki i idzie w kierunku domu….
Rozdział ten dedykuję Bartkowi, który wymyślił Piazza del Duomo i również Tobie Paulina za wsparcie gdy miałam załamanie weny i to samo mówię o tobie Iga (znaczy sie z wsparciem i weną)
poniedziałek, 7 grudnia 2015
Rozdział 6
Ragazzi
odwracają się plecami do zamkniętych drzwi. Kierują się z
powrotem na rynek .Idą do hotelu Milano , żeby ogarnąć się
przed obiadem .Myślą nad tym co się wydarzyło. Nie rozmawiają
całą drogę do hotelu z sobą , ponieważ są zamyśleni.
Wchodzą
do hotelu. Biorą klucze , od pokoju z recepcji. Dopiero w hotelu
zaczynają kleić rozmowę.
-
-Piero :Gian ,Ignazio możemy pogadać w pokoju? Bo nurtuje mnie
jedna rzecz.
-Gian-Jasne,
że tak?
-Si
.Pewnie ze spojrzenia Gianluci wnioskuje, że jemu też leży coś na
sercu podobnie ze mnIE jest więc nie jesteś wyjątkiem Piero.
-Piero-Rewelacja.
Po prostu cudnie, że nas coś gryzie. Wjedźmy na górę windą. Sa
na 2 piętrze pod pokojem numer 3. Piero otwiera pokój i wchodzą
do niego. Gian zamyka drzwi pokoju wchodząc.
Siadają
na krawędziach łóżek naprzeciwko siebie. Milczą. Patrzy jeden w
drugiemu w oczy.
-
Ignazio-Kto zacznie się zwierzać?
Po
chwili milczenia rękę podnosi Gianluca.
- To może ja zacznę… Tylko nie wiem jak ubrać to w słowa.
-Ignazio-Ty
żebyś nie widział jak użyć słów do opisania uczuć ? Dziwne
Gian.
-Piero-
To do ciebie Gian niepodobne naprawdę . Z nasze jcałej trójki
zwykle Tobie opisanie uczuć emocji przychodzi najłatwiej opisać.
-Gian-
Fakt. Ale tym rzem jest inaczej. Naprawde. Wtedy gdy śpiewaliśmy
,,Grandr amore’’ świat się zatrzymał na chwile a w centrum
zamiast sole była jedynie dziewczyna w czerwonej sukience. Coś
jakaś obca siła mnie ciągnęła w jej kierunku , której nie
mogłem się oprzeć. Chodzi mi o Rosse.
-Ignazio
-Kurczę blade… Chłopie doskonale opisałeś tylko ,że ja
czułem jagbym dostał na święta wielki wór prezentów na widok
dziewczyny ubranej na niebiesko.
-
Piero- Tak ponownie wychodzi na to , że ja Ignaziorozumiemy się bez
słów, Bo wyjął mi z ust to co chciałem powiedzieć. Z tą
rożnicą , że ja poczułem jakby piorun trafił w serce moje.
-Gian-
Ciekawe… Myślicie o tym co ja ?
Gian
spojrzał na nich porozumiewawczo.
-Piero/
Ignazio z lekkim niedowierzeniem - Ty chyba nie myślisz ,że trafiła
nas strzała amora.
-
Obawiam się ,że tak właśnie jest. Mówiliście chyba mi , że
kiedyś to nadejdzie. Ale nie spodziewaliście się , że was też
trafi przy okazji.
-Igzazio
- No fakt. Nie da się ukryć , że masz słuszność. Chodźmy na
dół na obiad bo od tego filozofowania zrobiłem się głodny.
-Piero-
A ten tylko o jedzeniu by myślał.
-Gianluca-
Si. Zero romantyzmu. Schodźcie. Dogonię was . Muszę się
opanować , żeby zejść na dół i nie mieć głupiego uśmiechu na
ustach.
-Piero
-Ok niech będzie. Na obiad jest lasagne. będziemy czekać na
ciebie. Tylko nigdzie się nie włócz. Zejdź jak najszybciej bo
pan łakomczuch zje twoją porcję. A raczej nie robienia dzióbków
,,dziób dzióbie’’.
-Ignazio
śpiewa-Czy ktoś widział dziób dzióba . Skąd się wziął ten
dziób dziób? Może w końcu się uda odpowiedzieć jak z nut.
-Piero
odpowiada śpiewająco - Dziób dziób jest z Rosetto z Abruzji. To
odpowiedzi jak z nut.
-Gian-
Dobrze. Postaram się pośpieszyć . I nie robię dzióbków Piero.
Grazje wam obu. Nie chcę was wyganiać ,ale idźcie na obiad. Weźcie
mi zamówcie lasagne. Prego.
-Ignazio/Piero-Jasne.
Zamówimy. Chodźmy.
Ignazio i Piero wychodzą z pokoju. Gianluca toczy rozmowę z samym
sobą .
-,,Czy
to jest miłość? Jeśli to miłość to bo Boże Mój mam nadzieje
, że szczera i wzajemna. Pamiętam co kiedyś powiedział Oscar
Wilde :Mężczyzna zakochuje się tak, jakby spadał ze schodów: to
po prostu wypadek. ‘’
-,,Ale
jaki to piękny wypadek. Pora iść na obiad. Bo jak znam Ignazio to
gotów jest zjeść mi obiad. Kurczę ten uśmiech nie chce zniknąć.
Trudno trzeba isć .’’
W
tym czasie Ignazio i Piero są w restauracji jedzą lasagne i
rozmawiają.
-Ignazio
-Ciekawe czy udało mu się zapanować nad sobą. Zakład że tak o
10 euro.
-
Piero- Może tak choć wątpię. Zgoda ja zakładam że nie podołał.
Ooo …Gian na horyzoncie .
-
To dość szybko się opanował. Nie jednak nie opanował uśmiechu .
No nie victoria jest twoja .
-Trzeba
nauczyć się ze raz na górze raz na dole.
-Masz
10 ero paskudo.
-Grazje.
Gianluca
podchodzi do nich i siada przy stoliku.
-O
czym dyskusja się toczy?
-Piero-
O twą lasagne, którą udało mi się uchronić przed,, Smerfem
Łakomczuchem’’
-Gian-
W Takim razie gratuluję i dzięki wielkie.
-Proszę.
-Ignazio-Przesadzacie
trochę z tym łakomstwem moim naprawdę chłopaki. Dobrze ,że
Michele zgodził się na wyjazd do Werony to odpoczniemy ciut.
-Gian/Piero
– Si. Chwała mu za to.
-
Teraz tylko pozostaje nam wrócić do Bolonii , aby się przepakować.
-Gian
mówi w czasie jedzenia lasagne- Mam plan. Teraz po obiedzie
zdrzemnijmy się w pokoju i zejdziemy na kolacje o 19. Pójdziemy
potem znów do pokoju tam nie wiem jak kto woli pójdzie wcześniej
spać lub bo ja wiem poczyta książkę, Bo musimy być wypoczęci do
drogi do domu.
-
Piero - Okey .Mnie pasuje plan.
-
Ignazio- Niech będzie.
Gian
kończy jeść lasagne. Idą na górę do pokoju. W pokoju kładą
się na łóżkach i drzemią . Jest 18.30. Budzik dzwoni .Chłopaki
wstają i idą razem do restauracji na kolację. Na kolację jedzą
łososia z sałatką grecką popijając czerwonym winem. Po kolacji
wracają do pokoju. W pokoju Ignazio wyjmuje saksofon i ćwiczy grę
na nim. Piero włącza muzykę na telefonie i słucha jej na
słuchawkach. Gianluca czyta książkę ,, Dzieje Tristana i Izoldy’’
Józef Bedier. Jest 22 chłpaki odkładają przyjemności i
zasypiają.
Jest
7 rano. Ragazzi wstają z łóżek , ścielą je najładniej jak
umieją . Schodzą do restauracji na śniadanie. Na śniadanie mają
kromki z pastą jajeczną, herbatę z cytryną , mokate.
Po
śniadaniu idą do pokoju po walizki i zamykają drzwi do pokoju.
Idą do recepcji i oddają klucze.
-Pierro-
Buongiorno !Dziękujemy bardzo za miły pobyt w waszym hotelu. Mamy
nadzieję, że wrócimy do Mediolanu kiedyś. Arrivederci!
-Recepcjonista-Arrivederla!
Chłopaki
wychodzą na dwór idą do ferrali. Podchodzą do bagażnika i
wrzucają do niego walizki. Tym razem za kierownicą siada Piero,
Gianluca obok kierowcy ,Ignazio z tyłu .
-Piero-Wracamy
nasza Bolonio!
-Gian-Si!
-Chłopcy
włączcie może Radio Italia. Może będzie coś ciekawego do
słuchania.
-Gian-
Robi się . Zobaczmy gdzie jst ten przycisk do włączenia radia… A
jest. Prego. Kurcze ty wies kidy kazać włączyć radio Ignazio
akurat leci ,,E piu E penso’’ Andrea Boccelli.
-Bardzo
zabawne. Piero jedźmy już .
-Już
jedziemy.
Ragazzii
jadą szosą podziwiając widoki przez okno auta. Jest 20 gdy
dojeżdżają na miejsce. Zapada zmrok.
-Wszyscy
trzej na widok domu -Witaj casa!
Piero
otwiera drzwi kluczem, Wchodzą do środka.
-Gian-Dom
,słodki dom.
-Ignazio-
Nie wiem jak wy ale idę się tylko umyć i idę spać. Bo rano
trzeba wcześnie wstać i koniom wody dać.
-Piero-
Co ci Ignazio.? Koni nie posiadamy. Oile wiem.
-O
tóż mamy konie Piero tylko że są w stajni w mieście –citta.
Dałem je parę dni wcześniej przed wyjazdem do Mediolanu.
-Piero-
Acha. To mamy konie. Brak jedynie zbroi i mieczy nam , żeby grać
rycerzy. A tak swoją drogą. Jak je nazwałeś?
-
Zwą się : Walter, Alex, Spy, Flica i Otello.
-Ciekawe
czy umiesz jeździć konno.
-Umiem.
Idę się myć i spać. Wam radzę podobnie.
-Gian-
Pójdziemy za twą rada. Dobrze ze są tu 3 łazienki.
-Piero-
Racja Gianluca. Dobra myć się raz i do łóżek.
Chłopaki
idą do łazienek się ogarnąć. Potem zasypiają w łóżkach.
Zostawcie komentarze w miejscu komentzrzy. Bardzo was proszę, bo dla was to 5 min i drobnostka ,a dla mnie chęć do dalszego pisania.
Mediolan
Rozdział 5
-Gian-Ok. Chodźmy.
Przechodzą
na 2gą stronę ulicy i są prawie na miejscu.
-Piero
-Macie konto na facebook?
-Wszystkie
trzy -Co za śmieszne pytanie pytanie . Jasne że mamy .
-Ignazio
-To ułatwia sprawę kontaktu.
-
Gian- Zwykle tego nie robimy znaczy nie proponujemy dziewczynom żeby
poszukać je na fb i je akceptować wśród znajomych, a zwłaszcza
ze świeżo poznanymi dziewczynami.
-Natale
spytała podnosząc brew- Serio?
-Gian-
Si. Noi parliamio rispetto. Tak. My mówimy poważnie.
-Rossa-
Naprawdę zaprosilibyście nas na fb?
-Ignazio-
O czym my mówimy od dobrych 2 minut? Tak naprawdę was zapraszamy na
nasze konta na fb.
-Piero-Daje
wam nasz adres : Strada Musica 50/2 Bolonia. Kod pocztowy 92-226.
-Notte-
Dobrze. Bene. Jesteśmy już na naszej ulicy . Ulica zowie się
Strada Canzone. Ulica Piosenki. A o to nasz dom.
Notte
wskazuje na casa –dom. Dom jest zrobiony na podstawie prostokąta
,wielokondygnacyjny, z drewnianymi okiennicami. W oknach są doniczki
z czerwonymi różami, niebieskimi bławatkami, i chryzantemami
złocistymi. Tynk ścian pomalowany jest na biało. Dachówki na
dachu są czerwone. Casa jest otoczony krzewami oliwek i klombem
wielu kwiatów. W tle słychać świergot ptaków.
-Gian-Ślicznie
macie tutaj. Ptaszki śpiewają wam pięknie. Voi avete casa
bello.
-Rossa-Dziękujemy
Gianluca za miłe słowa i za towarzyszenie nam do domu.
-Ignazio-Polecamy
się na przyszłość.
Notte
otwiera drzwi kluczem i naciska klamkę porta.
Chłopaki
patrzą co robi.
Na
odchodnym :
-Dziewczyny
mówią za drzwi : Do zobaczenia ! A dopo! Addio!
-Chłopaki
:Tak do miłego! Addio!
Natale
zamyka drzwi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)